Reklama

W imię Boga, odejdźcie!

Nie da się tego zbyć po stokroć wytartą frazą, że to gorzej niż zbrodnia, że to błąd. Słowa Jarosława Kaczyńskiego są znakiem czegoś bardziej głębokiego niż kolejny lapsus skłonnego do publicystycznych szarż prezesa. Właśnie zapisuje się kolejny akapit w dziejach patologizacji polskiej polityki i debaty

Publikacja: 03.05.2012 17:03

Piotr Gursztyn

Piotr Gursztyn

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Tego nie da się już zbyć Talleyrandem. Trzeba Cromwellem. Słowami sprzed  wieków, które dziś da się odnieść do wszystkich polskich sił politycznych: „Siedzicie tu zbyt długo jak na to, co dobrego uczyniliście. Oddalcie się, powiadam. W imię Boga, odejdźcie!".

Z jednej strony znów zaczyna się mecz sił „normalności" kontra Kaczyński. Prezes kontra reszta świata. Mecz do jednej bramki. Tyle, że tę bramkę – ku radości przedstawicieli specyficznego „dziennikarstwa" typu Agnieszka Kublik czy Tomasz Lis – ustawił sam prezes PiS. Z głośną zachętą: bijcie mnie! Przez tygodnie będziemy oglądać spektakl polegający na głoszeniu tez jaki to głupi bądź szkodliwy jest Kaczyński. I dukających lub pyskujących z drugiej strony posłów PiS. Ile razy już to oglądaliśmy? Niedługo minie dekada, gdy oglądamy ten serial. Nic z niego nie wynika. Mnie już to śmiertelnie nudzi. Ani to dziennikarstwo, ani polityka.

Druga rzecz to żałosny znak degeneracji PiS. Od długiego czasu o miejsce przy uchu prezesa kłóci się dwóch PR-owców. Ryszard Czarnecki vs. Adam Hofman. Pierwszy, będąc eurodeputowanym, napisał na swoim blogu tekst o hipokryzji polityków nawołujących do bojkotu Ukrainy. Tekst zupełnie rozsądny i zawierający oczywiste tezy. Więc konkurent z satysfakcją ogłasza, że nie możemy się godzić na złe traktowanie Julii Tymoszenko. Raptem teraz trzeba to ogłosić. Mamy więc przykład tego jak wewnętrzne intrygi wpychają w dryf wielkie formacje polityczne.

Potem widzimy „zatroskane" twarze konkurentów Kaczyńskiego „zamartwiających" się nieodpowiedzialnością (skądinąd to prawda) lidera opozycji. Tak jak ich znamy możemy być pewni, że oświadczenie lidera PiS to najpiękniejszy prezent, jaki dziś dostali w majowe święto. Możność wygłaszania oczywistych, dziecinnie łatwych komentarzy. Możemy być pewni, że skaczą z radości od razu, gdy nie ma przy nich kamer.

Polska polityka znalazła się w dramatycznym momencie. Na naszych oczach degeneruje się i obóz władzy i jedyna realna opozycja. Gdyby nie strach przed zwycięstwem PiS rządząca nami Platforma doprowadziłaby Polskę do plajty w trzy miesiące. Ale alternatywą jest opozycja, która od dawna przypomina połączenie sekty z funduszem emerytalnym. Z jednej strony oderwany od rzeczywistości premier o zachowaniach akwizytora, wciskający ludziom PR-owski kit, a z drugiej tetryczejący prezes, który zabawia się wyłącznie rozgrywaniem jednej koterii swoich zauszników przeciw drugiej lub trzeciej. Ani jedno, ani drugie nie jest polityką.

Reklama
Reklama

Może już czas, aby zawaliła się jedna i druga partia. W drugim szeregu PiS i Platformy są dziesiątki wartościowych i mądrych osób, które dziś nic nie mogą zrobić. Jedyne co, to udawać, że nie zauważają szaleństw i oszustw swoich liderów. Może, gdy zawalą się obie te korporacje – bo partiami coraz trudniej je nazwać – wyłoni się coś wartościowego, co pozwoli naprawiać i budować Polskę. Może już czas, aby zeszły z pierwszego planu te wszystkie twarze i twarzyczki, buzie i gęby, mordy i mordeczki, te ryje, w których zbyt łatwo zakochało się wielu z nas. Czas się odkochać.

Tego nie da się już zbyć Talleyrandem. Trzeba Cromwellem. Słowami sprzed  wieków, które dziś da się odnieść do wszystkich polskich sił politycznych: „Siedzicie tu zbyt długo jak na to, co dobrego uczyniliście. Oddalcie się, powiadam. W imię Boga, odejdźcie!".

Z jednej strony znów zaczyna się mecz sił „normalności" kontra Kaczyński. Prezes kontra reszta świata. Mecz do jednej bramki. Tyle, że tę bramkę – ku radości przedstawicieli specyficznego „dziennikarstwa" typu Agnieszka Kublik czy Tomasz Lis – ustawił sam prezes PiS. Z głośną zachętą: bijcie mnie! Przez tygodnie będziemy oglądać spektakl polegający na głoszeniu tez jaki to głupi bądź szkodliwy jest Kaczyński. I dukających lub pyskujących z drugiej strony posłów PiS. Ile razy już to oglądaliśmy? Niedługo minie dekada, gdy oglądamy ten serial. Nic z niego nie wynika. Mnie już to śmiertelnie nudzi. Ani to dziennikarstwo, ani polityka.

Reklama
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Rządzenie zabójcze dla koalicjantów KO. Wybory będą wcześniej?
Komentarze
Bogusław Chrabota: Szczyt Wołodymyr Zełenski-Władimir Putin w Budapeszcie? Trzeba to zablokować
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Gdy dzieje się historia, rząd i prezydent spierają się o to, kto ma krótsze spodenki
Komentarze
Jacek Czaputowicz: Karol Nawrocki pojedzie do Waszyngtonu jako petent, a nie podmiotowy lider
Komentarze
Estera Flieger: Konflikt Nawrockiego z Tuskiem to ściema. Żaden nie chciał lecieć do USA
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama