Oto poglądowy przykład, kto to jest „leming": ktoś, dla kogo władcą Polski jest dziś Jarosław Kaczyński, mający większość parlamentarną, rząd, prezydenta i wszystkie samorządy poza Radomiem, a największym w Polsce bogaczem siedzący na workach wydartej staruszkom mamony redemptorysta.
A jednocześnie równie oczywiste jest dla niego, że Kaczyński, ha, ha, przegrał sześć razy wybory i zawsze przegra, bo jest obciachowym „loserem" i Polacy go nie chcą, a o. Rydzyk to proszalny dziad, któremu słusznie nie dano miejsca na multipleksie, bo go na nie zwyczajnie nie stać - w przeciwieństwie do spółek krzak, którym opłatę koncesyjną musiał pan nomen omen Dworak rozłożyć na kilkadziesiąt rat, bo wielokrotnie przekraczała zadeklarowane przez nie kapitały.
Zamieszczoną przez „faszystę" (witam w klubie!) Pawła Kukiza informację o kłopotach z promocją nowej płyty jeden z najbardziej oślizłych publicystów „Gazety Wyborczej" kwituje - z wdziękiem towarzysza Przymanowskiego, naigrawającego się z represjonowanych działaczy opozycji - demaskacją, że Kukiz poszedł w tematykę patriotyczną dla kasy. Dla leminga to oczywiste, że dziś w Polsce przeciwko władzy można być tylko z konformizmu. To przecież rządzący Kaczyński i Rydzyk rozdają artystom sute chałtury w rodzaju koncertów promujących „prezydęcję" (korekta, nie poprawiać - to od „dąć"!) czy wodzirejowanie na meczach euro.
Przodująca nauka radziecka dawno już ustaliła, że przeciwko najlepszej z możliwych władzy można być tylko wskutek „schizofrenii bezobjawowej". Za to, jak widać, jej wspieranie skutkuje schizofrenią z pełnymi objawami.
Autor jest publicystą „Uważam Rze"