Reklama

Profesor Gliński, czyli znak czasu

Profesor Piotr Gliński, rzecz jasna, nie zostanie premierem. Jarosław Kaczyński, twórca politycznego projektu pod tytułem konstruktywne wotum nieufności, nie miał zresztą takiego zamiaru.

Publikacja: 01.10.2012 20:51

Piotr Skwieciński

Piotr Skwieciński

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Sejmowa arytmetyka jest bezwzględna. A jednak symbolizowana nazwiskiem profesora sprawa może być zarazem w przyszłości uznana za ważną cezurę, jeśli chodzi o dekompozycję systemu rządów Platformy.

Świadczy o tym choćby reakcja SLD. Partia ta oczywiście nie zagłosuje za kandydaturą zgłoszoną przez PiS. Ale ważne jest, że komentując tę inicjatywę, jej liderzy wypowiadają się w sposób sugerujący, że w być może niedalekiej przyszłości ich decyzja mogłaby być inna. Grzegorz Napieralski mówi, że potrzebne są rozmowy szefów klubów i że gdyby takie rozmowy odbyły się przed zgłoszeniem kandydatury, to jej poparcie przez Sojusz byłoby realne.

Co więcej, szef koalicyjnego PSL  (i wicepremier w gabinecie Tuska!) Waldemar Pawlak wypowiada się o profesorze w superlatywach. I nie jest to ani przypadek, ani kurtuazja, tylko świadome wysyłanie politycznego sygnału. Pawlak stwierdza wprawdzie oczywisty brak szans kandydatury. Ale też delikatnie wypomina Pis-owi, że nie podjął nawet próby skupienia wokół niej większości.

Z tego wszystkiego bardzo wyraźnie widać, że w polskiej polityce minęła lub - ostrożniej -  mija epoka dwóch strachów, które dotąd organizowały scenę niemal bez reszty. Że mija strach przed Pis-em, jako tym najgorszym zagrożeniem. Mija obrona przed recydywą, która była najważniejszym zadaniem wszystkich niepisowskich partii. Zadaniem, z którego liderów tych partii rozliczali i ich wyborcy, i większość mediów pełniących role administratorów tego strachu.

I mija też strach przed Donaldem Tuskiem, który jeszcze niedawno skupił w swoich rękach bezprecedensową w dziejach III RP władzę. I który decydował o tym, kto jest członkiem establishmentu. Skłaniało to również polityków opozycji do nieprzesadnego antagonizowania relacji z premierem.

Reklama
Reklama

Reakcja i SLD, i PSL na kandydaturę Glińskiego unaocznia, że polska polityka wyzwoliła się z uroku, rzuconego na nią w latach 2005- 2007, i ruszyła naprzód. Czy oznacza to początek końca systemu Tuska? Nie wiem. Ale znakiem czasu jest to, że obecnie nikt rozsądny nie odrzuci kategorycznie takiej możliwości.

 

Sejmowa arytmetyka jest bezwzględna. A jednak symbolizowana nazwiskiem profesora sprawa może być zarazem w przyszłości uznana za ważną cezurę, jeśli chodzi o dekompozycję systemu rządów Platformy.

Świadczy o tym choćby reakcja SLD. Partia ta oczywiście nie zagłosuje za kandydaturą zgłoszoną przez PiS. Ale ważne jest, że komentując tę inicjatywę, jej liderzy wypowiadają się w sposób sugerujący, że w być może niedalekiej przyszłości ich decyzja mogłaby być inna. Grzegorz Napieralski mówi, że potrzebne są rozmowy szefów klubów i że gdyby takie rozmowy odbyły się przed zgłoszeniem kandydatury, to jej poparcie przez Sojusz byłoby realne.

Reklama
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Rządzenie zabójcze dla koalicjantów KO. Wybory będą wcześniej?
Komentarze
Bogusław Chrabota: Szczyt Wołodymyr Zełenski-Władimir Putin w Budapeszcie? Trzeba to zablokować
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Gdy dzieje się historia, rząd i prezydent spierają się o to, kto ma krótsze spodenki
Komentarze
Jacek Czaputowicz: Karol Nawrocki pojedzie do Waszyngtonu jako petent, a nie podmiotowy lider
Komentarze
Estera Flieger: Konflikt Nawrockiego z Tuskiem to ściema. Żaden nie chciał lecieć do USA
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama