W tekście Sebastiana Kucharskiego i Dominika Uhliga "Jak reporter TV Republika z mikrofonem gonił Berkut", prześmiewczy jest już tytuł. Dalej nie lepiej.
Relacja Bartomieja Maślankiewicza z TV Republika doczekała się w międzyczasie kilku tysięcy "lajków" i kilkuset pochwał na ukraińskim profilu "Euromajdan" na Facebooku. Mocno emocjonalna poetyka korespondenta, która mogła budzić rozbawienie w głośnej swego czasu relacji z obchodów Święta Niepodległości w Warszawie, w sytuacji w Kijowie wydaje się trafiać w punkt. Koledzy-dziennikarze potraktowali ją jednak z drwiną wysokiej próby. Poruszające komentarze może pisać na łamach "Wyborczej" Mirosław Czech. Frazie Adama Michnika "A do naszych ukraińskich braci mówimy słowami pełnymi nadziei, choć ze ściśniętym gardłem: Szcze ne wmerła Ukraina!" też trudno przypisać klasyczny chłód. Ale Maślankiewicz? Można go ustawić kilkoma zdaniami tak, by anonimowi komentatorzy dopisali resztę: "Prawak", "Idiota", "hahahaha, polskij gieroj!".
Trzyosobowy zespół reporterów "Gazety Wyborczej" robi świetną robotę swą internetową relacją "Kijów na żywo". Śledzi ją pewnie większość z tych, którzy przeżywają dramat Ukrainy, dla których te dni to jeden z tych nieczęstych momentów, kiedy pocieszeniem (zgoda, fatalnie błahym) w obliczu bezradności bywa chwilowe bodaj poczucie wspólnoty z ludźmi na co dzień podzielonych sporami politycznymi. Dwaj dziennikarze z Czerskiej zachowali się jednak niczym skorpion z bardzo starej anegdoty: potrzeba ukłucia tej straszliwej TV Republika okazała się silniejsza.