Sankcje nałożone na część jego otoczenia są niezbędne. Inaczej następne oświadczenie Janukowycza będzie zwycięskim wystąpieniem krwawego dyktatora, uzależnionego całkowicie od Kremla.
W nocy zabrał głos Wiktor Janukowycz. Zrzucił z siebie całą odpowiedzialność za krwawe wydarzenia na opozycję i pogroził jej więzieniem.
Oświadczenie Janukowycza zamieszczone nad ranem na jego oficjalnej stronie (na razie wyłącznie po ukraińsku) to próba przedstawienia się w roli tego, któremu zależy na dialogu i zakończeniu tego „bezsensownego konfliktu". Jak „szczerze wyznaje", nie ulega nawet doradcom, bo „są tacy", który chcieliby zastosować ostry wariant rozprawy z przeciwnikami.
Janukowycz uznał, że przywódcy opozycji postawili się poza granicami prawa, wzywając ludzi do chwycenia za broń. Może tak czynili pojedynczy radykałowie z Majdanu, może prowokatorzy. Przywódcom, którzy w nocy poszli na spotkanie z Janukowyczem, można najwyżej zarzucić, że sytuacja wymknęła się im spod kontroli, nie po raz pierwszy zresztą. Ale prawdziwa siła jest po stronie Janukowycza i to on odpowiada, choć nie chce przyjąć tego do wiadomości, za działania świetnie uzbrojonych oddziałów specjalnych milicji.
Zachód nie powinien ulec retoryce, suflowanej przez część mediów rosyjskich (np. portal Newsru.com), o walce demokratycznie wybranego prezydenta z terrorystami na Majdanie. Pozostaje pytanie, kogo powinny objąć sankcje, kto z przedstawicieli władz i kto z prorządowych oligarchów ma się znaleźć na czarnej liście, która uniemożliwi korzystanie z milionów wytransferowanych do zachodnich banków, robienie zakupów w Londynie i szusowanie po austriackich stokach. Na pewno nie powinni nim być objęci wszyscy ludzie Janukowycza, bo z kimś Zachód będzie musiał rozmawiać, z kimś negocjować. Ale to, że trzeba je wprowadzić jest jasne. Tego wymaga polityka (daje możliwość nacisku) i moralność. Ukraińcy od miesięcy pokazujący jak ważne są dla nich europejskie wartości na to zasłużyli. Zasłużyli zresztą na dużo więcej.