Przypomnieć teraz – a nie wtedy, gdy pojawią się jakieś taśmy ?z jej udziałem (nie twierdzę, że takie istnieją).

Zapowiedzi nowych inwestycji w Warszawie brzmią w jej ustach zachęcająco. Do 2022 roku w stolicy ma powstać 11 nowych stacji metra, most na Żoliborzu, szpital na Ursynowie. Dawny blask ma odzyskać Praga, zmieni się centrum miasta. ?A na dodatek wreszcie powstanie nowa obwodnica. Na początek zaś obniżka cen biletów komunikacji miejskiej dla dojeżdżających do stolicy z jej najbliższych okolic.

Sęk w tym, że to stara śpiewka lub, jak kto woli, odgrzewane kotlety. Wszystko, o czym mówi dziś prezydent Warszawy, już kiedyś było. W poprzednich kampaniach wyborczych pani prezydent już to obiecywała. Ale jakimś dziwnym trafem dopiero teraz znalazły się na to gigantyczne pieniądze. ?W przededniu kampanii wyborczej wszystkie te obietnice pachną populizmem. Przypomnę tylko, że już kilka miesięcy temu mieliśmy jechać centralnym odcinkiem drugiej linii metra. Nie jedziemy. Idę o zakład, że uroczystego przecięcia wstęgi pani prezydent dokona tuż przed jesiennymi wyborami. Odtrąbi wówczas gigantyczny sukces.

To samo za moment będzie się działo w Gdańsku, Wrocławiu, Krakowie, Bydgoszczy, Pcimiu i innych polskich miastach i miasteczkach. W wakacje w ich budżetach cudem odnajdą się pieniądze na dziurawe od wielu lat drogi, powstaną nowe chodniki, pojawią się latarnie itp. Wyliczankę tę można ciągnąć w nieskończoność. Podstawa każdej kampanii ?to podsunięcie wyborcom marchewki. A potem... ?Z większości obiecanych inwestycji nic nie wyjdzie. ?Bo zabraknie pieniędzy, bo pojawią się inne, nieznane wcześniej okoliczności.

Czas zatem uzdrowić tę sytuację. Zmieńmy ustawę o samorządzie terytorialnym i skróćmy kadencje prezydentów, burmistrzów i wójtów do dwóch lat. A wtedy boom inwestycyjny wokół nas będziemy obserwować praktycznie nieustannie.