Reklama

Chrabota o kandydaturze Tuska na szefa Rady Europejskiej

Skala emocjonalnego przywiązania niektórych dziennikarzy wspierających Platformą Obywatelską do „drogiego przywódcy” jest tak niebywała, że zaczyna nieco przypominać standardy znane z Korei Północnej.

Publikacja: 17.07.2014 18:40

Bogusław Chrabota

Bogusław Chrabota

Foto: Archiwum

Dziś popis takiego myślenia dali w Radiu Tok FM goście programu Janiny Paradowskiej z samą Panią Redaktor na czele. Oto perspektywa uzyskania przez Polskę w osobie Donalda Tuska historycznego sukcesu związanego ze stanowiskiem szefa Rady Europejskiej rozbraja ich myślenie do granic absurdu. Przestaje liczyć się interes Polski, która wskutek takiej nominacji miałaby wpływ na ważne decyzje unijne. Przestaje liczyć się kariera samego premiera, który wchodząc na brukselskie salony władzy przeszedłby do zupełnie innej ligi politycznej. Przestaje liczyć się w końcu wymuszona w ten sposób rekonstrukcja gabinetu, debata o następstwie w Platformie i per saldo przebudzenie lekko zaskorupiałej partii władzy.

Jedyne co się liczy, to wywiedzione Bóg wie skąd przekonanie, że bez osoby premiera jego partia pójdzie w rozsypkę, zaś rządy nad Wisłą przejmie uosobienie wszelkiego zła – Jarosław Kaczyński. A tak być wcale nie musi!

Rząd bez Tuska nie straciłby (bo niby jak?) większości parlamentarnej. Nawigujący w stronę Brukseli premier z pewnością zatroszczyłby się o kwestię następstwa w rządzie i siłą swojego autorytetu przeprowadził sukcesję w partii.

Kto mógłby sprawnie pociągnąć koalicję do końca kadencji? Mam kilka propozycji, a najlepszą bez dwóch zdań wydaje się osoba Elżbiety Bieńkowskiej. To nie tylko sprawny i zdecydowany polityk, ale na dodatek wyjątkowo niewdzięczny obiekt ataku dla Prawa i Sprawiedliwości i osobiście Kaczyńskiego, który wielokrotnie dawał dowody, że kobiety głównie go peszą.

Konkludując: awans Donalda Tuska jest nie tylko możliwy, ale mógłby być wartościowy. Zarówno z perspektywy polskiego wpływu na sprawy europejskie, jak i dla lokalnej polityki. Niestety, odnoszę wrażenie, że stracimy tę szansę i to głównie dzięki rzęsistym łzom dziennikarzy próbujących na koreańską modłę zatrzymać w kraju „drogiego przywódcę".

Reklama
Reklama

Paradoksem jest, że ci sami publicyści (pomijając Adama Szostkiewicza, który tak się zapędza w dowodach miłości, że wprost kwestionuje europejski format umysłowości Tuska) równolegle krytykują zaskorupienie polskiej sceny politycznej, brak dyskusji programowej i słabość demokratycznych procedur w partiach. Wot i logika – jak mawiają Rosjanie. Krótkowzroczność – dodam po naszemu wierząc jednak po cichu, że sprawa objęcia przez premiera szefa Rady Europy jest wciąż aktualna.

Dziś popis takiego myślenia dali w Radiu Tok FM goście programu Janiny Paradowskiej z samą Panią Redaktor na czele. Oto perspektywa uzyskania przez Polskę w osobie Donalda Tuska historycznego sukcesu związanego ze stanowiskiem szefa Rady Europejskiej rozbraja ich myślenie do granic absurdu. Przestaje liczyć się interes Polski, która wskutek takiej nominacji miałaby wpływ na ważne decyzje unijne. Przestaje liczyć się kariera samego premiera, który wchodząc na brukselskie salony władzy przeszedłby do zupełnie innej ligi politycznej. Przestaje liczyć się w końcu wymuszona w ten sposób rekonstrukcja gabinetu, debata o następstwie w Platformie i per saldo przebudzenie lekko zaskorupiałej partii władzy.

Reklama
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Najgorsza jesień Jarosława Kaczyńskiego
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Prezydent podniósł na duchu Polaków na Białorusi
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Mojsza jedność, czyli jak Karol Nawrocki przypomniał, co nas dzieli
Komentarze
Marsz Niepodległości: Ja Polak, ja łachmyta
Materiał Promocyjny
Rynek europejski potrzebuje lepszych regulacji
Komentarze
Bogusław Chrabota: O mądry patriotyzm
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama