Ale to tylko złudzenie. Wystarczy wychylić nos poza stolicę. Wybrać się do Grójca, Otwocka, odwiedzić Kraków, Koszalin, by poczuć siłę tej kampanii. Znaczenie władzy, o którą spierają się lokalni politycy. Tam w politycznym kotle wrze. Kampania toczy się całą swoją mocą.
A stawką nie jest abstrakcyjna dla Grójca i Otwocka mapa sejmowych stronnictw politycznych, ale sprawy o niebo ważniejsze. To skład lokalnej rady gminy, powiatu czy sejmiku. Obsada stanowisk wójta, burmistrza czy prezydenta, którzy będą działać na rzecz lokalnej społeczności. Podejmować, lub nie, decyzje o budowie dróg, planach zagospodarowania przestrzennego. Rozstrzygać o istnieniu bądź likwidacji szkół i szpitali. Nie ma dla Polski lokalnej spraw ważniejszych. Dlatego trwa wojna o głosy, dlatego kampania jest tak gorąca.
Nie ukrywam, jestem fanem demokracji lokalnej. Obie wielkie reformy samorządowe, ta pierwsza z 1990 roku, która wprowadziła samorządną gminę, i ta druga z roku 1999 wprowadzająca samorządowy powiat i województwo, ?w nie mniejszy sposób niż „Solidarność" pchnęły Polaków na ścieżkę faktycznej podmiotowości.
Wybory samorządowe z 1990 roku były pierwszymi w pełni wolnymi wyborami ?po epoce komunizmu. Na dodatek oddawały w ręce lokalnych społeczności decyzje, które niegdyś podejmowały miejscowe ?kliki działaczy partyjnych. ?Czy ta reforma się powiodła? ?Czy ludzie skorzystali ?z wolności, którą im dano ?do rąk? Nie mam wątpliwości. Widać tę wolność na ulicach polskich miast i miasteczek, które w ciągu ćwierćwiecza zmieniły się tak, jakby minęły wieki. Skala polskiej zmiany jest widoczna najlepiej właśnie z ich perspektywy.
Nie tylko nauczyliśmy się brać sprawy w swoje ręce. Dzięki samorządności lokalnej wytworzyliśmy osobne mechanizmy sprawowania władzy i jej kontroli. Nauczyliśmy się dystansować od partii politycznych, dzięki czemu znaczna część komitetów wyborczych opiera się na więziach lokalnych i nie odwzorowuje sejmowej mapy. Wykreowaliśmy lokalnych polityków o niepodważalnym autorytecie. Zrealizowaliśmy tysiące inwestycji, do których budżet państwa nie dołożył ani złotówki. Nauczyliśmy się tworzyć budżety partycypacyjne.