Jedno jest kluczowe (zakładając, że "Politico" nie nadinterpretowało słów byłego wieloletniego szefa MSZ):
Dlaczego tyle wiedząc o agresywnych planach Rosji od początku 2008 roku, prowadził politykę, w której Rosja występowała jako normalny, przewidywalny, cywilizowany partner.
Jak mógł parę lat później na poważnie snuć rozważania o zapraszaniu Rosji do NATO. Jak mu się firmowało politykę ocieplenia stosunków z Moskwą, z zapraszaniem przyjaciela Ławrowa na spotkania polskich ambasadorów włącznie.
Jak przełykał zaklęcia o innej Rosji, reformatorach z Kremla i jak mu przychodziło odcinanie się od od rusofobicznych poprzedników w polskim rządzie.
Chyba że przez lata nie traktował poważnie wypowiedzi Putina, dokumentów sporządzanych na Kremlu, z antyzachodnią doktryną wojskową na czele.