Reklama
Rozwiń
Reklama

PiS odwraca trendy

Jeśli sondaże się potwierdzą... Każdy z komentarzy pisanych czy wypowiadanych tego wieczoru musi być poprzedzony tym zastrzeżeniem.

Aktualizacja: 17.11.2014 00:31 Publikacja: 17.11.2014 00:26

Bogusław Chrabota

Bogusław Chrabota

Foto: Fotorzepa/ Rafał Guz

Jeśli zatem się potwierdzą, to pierwszymi wygranymi tych wyborów są sami wyborcy.

Bo przecież można było bez większego ryzyka błędu zakładać, że Polacy trochę w odwecie za ostatnie skandale fundowane nam przez klasę polityczną będą woleli zostać w domu. A jednak nie – poszli głosować. „Efekt Hofmana", jak ktoś barwnie nazwał stan demoralizacji gwiazd polskiego parlamentaryzmu, nie zadziałał. Wyborcy są rozumniejsi, niż wielu ekspertom od polityki się wydawało. Potrafią oddzielić wybory samorządowe od żenady na szczytach władzy publicznej. Dobrze to świadczy o rosnącym poziomie dojrzałości społeczeństwa obywatelskiego.

Jeśli sondaże się potwierdzą, partią, która zwyciężyła w tych wyborach, jest Prawo i Sprawiedliwość. Na rzecz sukcesu Platformy nie zadziałał ani osławiony „efekt Kopacz", ani realna i świetnie zauważalna aktywność pani premier w kampanii. Prawo i Sprawiedliwość przełamało polityczną niemoc i wbrew „efektowi Hofmana" jest na dobrej ścieżce do odbudowy przewagi nad Platformą. Czy to skutek spokojnej kampanii w wykonaniu partii Jarosława Kaczyńskiego, czy sojuszu z Ziobrą i Gowinem? Nie wiem, ale pogłoski o głębokim kryzysie w PiS były odrobinę przedwczesne.

Platforma nie zaliczyła jakiejś spektakularnej klęski. 27 proc. to solidny wynik, a wobec zbliżających się wyborów prezydenckich partia Ewy Kopacz nie musi wpadać w zbiorową depresję. Jeśli nie wydarzy się jakieś trzęsienie ziemi, wiosną w pojedynku z PiS może być 1:1.

Wielkim sukcesem jest natomiast wynik PSL. Partia Janusza Piechocińskiego pokazała muskuły, a sam wicepremier bardzo umocnił swoją pozycję.

Reklama
Reklama

Nie dziwi słaby wynik SLD. Mimo bardzo aktywnej kampanii Sojusz przegrał słabością swoich kandydatów. Sam Leszek Miller nie wystarczy.

Fakt, że w  pierwszej turze w wielkich miastach obroniło się tylko dwóch prezydentów, świadczy, że kultura monoprzywództwa powoli w metropoliach  się kończy. I na koniec o najprawdziwszych zwycięzcach. Są nimi kandydaci niezależni. Głosując na warszawskim Ursynowie, miałem prawdziwą satysfakcję, że mam do wyboru tyle niezależnych komitetów wyborczych, a na nich całkiem nowe nazwiska. To prawdziwa przyszłość samorządności, ludzie, dla których drobne ludzkie sprawy są ważniejsze od partyjnych sporów.

I to ich trzeba powitać w polityce najgoręcej.

Jeśli zatem się potwierdzą, to pierwszymi wygranymi tych wyborów są sami wyborcy.

Bo przecież można było bez większego ryzyka błędu zakładać, że Polacy trochę w odwecie za ostatnie skandale fundowane nam przez klasę polityczną będą woleli zostać w domu. A jednak nie – poszli głosować. „Efekt Hofmana", jak ktoś barwnie nazwał stan demoralizacji gwiazd polskiego parlamentaryzmu, nie zadziałał. Wyborcy są rozumniejsi, niż wielu ekspertom od polityki się wydawało. Potrafią oddzielić wybory samorządowe od żenady na szczytach władzy publicznej. Dobrze to świadczy o rosnącym poziomie dojrzałości społeczeństwa obywatelskiego.

Reklama
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Kto służy Putinowi? Ryzykowny atak ambasadora Niemiec
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Otwarcie przejść granicznych z Białorusią to bardzo odważny eksperyment
Komentarze
Mirosław Żukowski: Cyniczna gra futbolem
Komentarze
Bogusław Chrabota: Race na Narodowym. Czy pan prezydent zabierze głos?
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Komentarze
Stefan Szczepłek: Polacy zagrają w barażach o mundial. Kibole zepsuli święto w Warszawie
Materiał Promocyjny
eSIM w podróży: łatwy dostęp do internetu za granicą, bez opłat roamingowych
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama