Nazywał się Muath al-Kasasbeh, był muzułmaninem i pochodził z Jordanii. Pilotował myśliwiec F-16 feralnie zestrzelony nad terytorium kontrolowanym przez ISIS. Od grudnia jordańskie siły zbrojne podejmowały działania na rzecz jego uwolnienia. Łudzono się, że uda się go wymienić na schwytaną w Ammanie terrorystkę.
Dziś wiemy, że tak się nie stanie. Płonąca ludzka pochodnia mająca na celu zastraszenie świata ma dla tych barbarzyńców większą wartość niż życie ich towarzyszki broni. Armia jordańska oficjalnie potwierdziła śmierć Muatha al-Kasasbeha i wezwała do uznania go za męczennika.
To oczywiście nie pierwsze spektakularne morderstwo dokonane przez siepaczy z ISIS. Terroryści regularnie domagają się od rządów państw świata okupów za porwanych obywateli, nieważne, czy są dziennikarzami, pracownikami instytucji humanitarnych, czy zwykłymi cywilami. Jeśli okup się nie pojawi, zakładnicy idą pod miecz. Każda z tych śmierci jest dramatyczna i ważna dla opinii publicznej, ale sprawa Jordańczyka niesie ze sobą dodatkowe ważne sensy.