Państwowa Komisja Wyborcza nie radzi sobie z komputerami, Najwyższa Izba Kontroli proponuje ręczne liczenie głosów. Ponieważ chodzi o sprawę kluczową dla demokracji, proponuję oprzeć się na sprawdzonych metodach organizowania wyborów. Metodach XIX-wiecznych, ale używanych do dziś.
Mam na myśli osiołki.
W Afganistanie i kilku innych miejscach są skutecznie używane w wyborach do dziś. Sprawnie przewożą urny wyborcze ze wsi do wsi. Potem tylko wysypać karty i przeliczyć je.
Osiołki mogliby prowadzić działacze Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Wiedzielibyśmy, że nic im się nie stanie. Konwoje ubezpieczaliby żołnierze GROM-u. A głosy policzyliby osobiście członkowie Państwowej Komisji Wyborczej używając do tego palców, kartek i ołówków z gumką.
Gorszych wpadek niż przy wyborach samorządowych by nie było, a za to byłoby miło, ładnie i ekologicznie, a GROM by miał za darmo ćwiczenia.