Mamy swojego rodzimego wiodącego producenta – Solaris, który doskonale daje sobie radę na rynkach międzynarodowych. Ale i dla producentów zagranicznych Polska staje się ważnym centrum produkcji. Autobusy Volvo wyjeżdżają już tylko z polskiej fabryki. Niemiecki MAN ma dwie fabryki – w Turcji i w Polsce.
Najczęściej jest tak, że inwestycje ściągają do miejsc, gdzie jest szansa na szybki zbyt produkowanego towaru. Tak było właśnie w przypadku autobusów. Polskie miasta wymieniały tabor, a ich inwestycje w transport miejski wsparte były znaczącymi środkami z Unii Europejskiej. Te pieniądze jednak już się wyczerpują, w 2016 roku będą powoli wysychać. W większości miast pojawią się ponownie dopiero za rok, już z kolejnej perspektywy finansowej.
Sprzedaż autobusów napędza także rozwijająca się w naszym kraju turystyka, która nie korzysta już – jak kiedyś – ze zdezelowanych pojazdów, których nie chciały firmy przewozowe w Europie. A transport w turystyce jest równie ważny, jak baza hotelowa, z którą Polska także sobie poradziła.
Ta dobra passa ma jeszcze inne zalety, bo jeździmy nie tylko wygodniej, ale i czyściej. Np. Kraków zmaga się ze smogiem, ale tego smogu będzie mniej, bo miasto właśnie kupiło autobusy z napędem hybrydowym. Coraz więcej rejestrowanych pojazdów ma również silniki na gaz, a po Warszawie jeżdżą już autobusy z napędem elektrycznym.
Jak producenci w Polsce poradzą sobie z tegorocznym spowolnieniem popytu? Pewnie tak jak zawsze, czyli szukając odbiorców za granicą. W przypadku Solarisu eksport stanowi już ponad 70 proc. całej produkcji. Podobnie jest w przypadku Volvo i MAN-a czy Solbusa. Autobusy, podobnie jak w przypadku branży motoryzacyjnej, stają się polską specjalnością eksportową.