W środę, bez żadnej zapowiedzi, Rada Ministrów oficjalnie rozpoczęła prace nad przepisami o cięciu zatrudnienia w administracji. Rząd zobowiązał Michała Dworczyka, szefa Kancelarii Premiera, do uzgodnienia z właściwymi członkami Rady Ministrów rozwiązań zmniejszających zatrudnienie w Kancelarii Premiera oraz w poszczególnych ministerstwach. Cięcia mają dotyczyć także m.in. urzędów obsługujących organy administracji rządowej w województwie, jednostek podległych i nadzorowanych przez premiera, poszczególnych ministrów i wojewodów, a także np. ZUS, KRUS czy NFZ.
Zmniejszanie zatrudnienia wiąże się z negatywnymi skutkami gospodarczymi pandemii, które wpływają na wzrost deficytu budżetu państwa. Wszystko wskazuje więc na to, że rząd w końcu zdecydował się na użycie przepisów antykryzysowych pozwalających mu na przeprowadzenie zwolnień w administracji z mocy prawa.
Czytaj także: Rząd zapowiada zwolnienia w administracji
System IT zastąpi urzędników
Jak udało się nam nieoficjalnie ustalić, w Kancelarii Premiera za wcześnie jeszcze mówić o liczbie urzędników do zwolnienia. Częściowo przepisy mogą posłużyć rozważanej od kilku tygodni rekonstrukcji rządu i zmniejszeniu liczby ministerstw nawet o połowę. Z założenia nowe przepisy mają dotyczyć administracji centralnej, w której podobno są przerosty zatrudnienia.
– Te zwolnienia mają jednak zależeć od sytuacji w poszczególnych ministerstwach. Nie należy się więc spodziewać zwolnień w Ministerstwie Zdrowia, które jest w tej chwili na pierwszej linii walki z koronawirusem. Objęcie ewentualnymi zwolnieniami NFZ jest zaś związane z planowaną centralizacją Funduszu i ma ułatwić ten proces, gdyby się okazało, że pracownicy ze Szczecina nie będą się chcieli przenieść do Warszawy – tłumaczy nieoficjalnie wysoko postawiony urzędnik z KPRM.