Uzgodnione w styczniu amerykańsko-chińskie porozumienie handlowe przewiduje m.in. to, że w tym roku Chiny zwiększą (w porównaniu z poziomem z 2017 r.) zakupy amerykańskich dóbr o 63,9 mld dol., a usług – o 12,8 mld dol. Oznacza to, że import dóbr z USA do Państwa Środka powinien wynieść w tym roku 147 mld dol. Ale tylko jeśli jako punkt odniesienia bierzemy amerykańskie dane o eksporcie do Chin. Dane chińskie o imporcie z USA zwykle się od nich różnią. Według wyliczeń Peterson Institute for International Economics (PIIE), jeżeli brać za punkt odniesienia dane celne z Chin, to chińskie zakupy amerykańskich dóbr powinny sięgnąć w tym roku 172 mld dol.

Czytaj także: Nowe sankcje uderzą w Pekin
Tymczasem w pierwszym półroczu Chiny zakupiły, według własnych danych, dobra z USA warte 40,2 mld dol., a według danych amerykańskich – warte tylko 33,1 mld dol. Wyliczenia analityków PIIE mówią, że Chiny nie wywiązują się z obietnic zakupów wszystkich kategorii amerykańskich produktów. Choć zobowiązały się kupić w tym roku produkty rolne za ponad 30 mld dol., to kupiły je w pierwszym półroczu za mniej niż 10 mld dol. Zakupy surowców energetycznych w USA miały sięgnąć w tym roku ponad 20 mld dol., a wyniosły w pierwszym półroczu jedynie kilka miliardów dolarów. O ile to, że Chińczycy kupili bardzo mało amerykańskiej ropy i gazu, da się łatwo wytłumaczyć kwarantanną koronawirusową, o tyle restrykcje nie tłumaczą małych zakupów produktów rolnych. Zwłaszcza że Chiny zostały też dotknięte serią wielkich powodzi, które zniszczyły dużą część zbiorów i przyczyniły się do wzrostu cen żywności.
Dużo trudniejsze do oceny jest to, czy Chiny wypełniają inną ważną część umowy, czyli czy podjęły jakieś działania mające ograniczyć kradzież amerykańskich technologii.