Listę najwięcej zarabiających (oficjalnie) głów państw i rządów opracował portal Money.pl. Na czele prezydent kraju, który uchodzi nie tylko za najlepiej zarządzany, ale i najmniej skorumpowany, najczystszy i taki który przeszedł największą pozytywną przemianę od pariasa do bogacza czyli Singapuru.
Tony Tan Keng Yam, prezydent Singapuru dostaje 4 mln 153 tys. zł rocznie. Przed trzema laty parlament obciął mu pensję o połowę, ale i tak kwota robi wrażenie. Ten matematyk i bankier z zawodu zarabia ponad dwukrotnie więcej niż prezydent USA Barack Obama, a realnej władzy nie ma praktycznie żadnej. Reprezentuje jedynie kraj na zewnątrz. Jeżeli chodzi o pensję to znacznie wyprzedza go premier Singapuru - Lee Hsien Loong, który dostaje (też po redukcji) rocznie ponad 6 mln zł. Jednak w Singapurze, od początku przemian filozofią było tak dobrze płacić urzędnikom, by nie musieli kraść ani brać łapówek. I to się sprawdza.
Na drugiej pozycji Simonetta Sommaruga, prezydent Konfederacji Szwajcarskiej - 1 mln 664 tys. zł. rocznie. Urząd może sprawować tylko przez rok. Prezydent Szwajcarii to w zasadzie przewodniczący 7-osobowej Rady Związkowej, która kolegialnie stanowi głową państwa. Prezydent Sommaruga pełni funkcje reprezentacyjne, kieruje pracami Rady Federalnej, i rozpatruje wstępnie sprawy napływające do poszczególnych departamentów.
Trzeci jest Barack Obama, prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki, z pensją w wysokości 1 mln 423 tys. zł rocznie.
Prezydentowi Obamie daleko jednak do płacowych rekordzistów amerykańskiego biznesu. Charif Souki prezes koncernu Cheniere Energy w 2013 r. zainkasował prawie 142 mln dolarów, czyli równowartość ponad 508 mln zł. Najlepiej opłacani aktorzy, koszykarze czy piłkarze zarabiają rocznie wielokrotnie więcej niż prezydent USA. Ale władza, którą ma Obama, warta jest o wiele więcej.