Polityk PiS Marcin Horała był w środę pytany w „Rozmowie Piaseckiego” w TVN24 o obietnice przedwyborcze, które złożył ostatnio Jarosław Kaczyński, w tym podniesienie dodatku na dzieci z 500 zł do 800 zł. Jak pisaliśmy w dzisiejszym wydaniu „Rzeczpospolitej”, koszty tej obietnicy wyniosą rocznie 24 mld zł.

Skąd wziąć na to pieniądze? Wiceminister funduszy i polityki regionalnej odpowiedział, że „jest rzeczą normalną, powszechnie przyjętą wśród krajów wysoko rozwiniętych, europejskich, że budżety mają deficyty i państwo do pewnego stopnia jest zadłużone”.

Czytaj więcej

Paweł Siennicki odchodzi z zarządu PPL. W tle skandaliczne wyniki śledztwa

Horała nie był jednak w stanie oszacować wielkości deficytu budżetowego na przyszły rok. – Nie ma jeszcze projektu budżetu, więc nie jestem w stanie powiedzieć. Mieszczący się w ryzach, nie strzelę liczbą, ale całkiem przyzwoity – stwierdził w TVN24.

Wiceminister zaznaczył, że na poprawę sytuacji gospodarczej wskazuje malejąca w ostatnich miesiącach inflacja. – Policzyliśmy to, sprawdziliśmy, spada inflacja, siadamy do założeń budżetowych na przyszły rok. Można to zrobić – oświadczył.