Ekonomistów zaniepokoił spadek sprzedaży detalicznej o 0,8 proc.odnotowany w styczniu. Spodziewano się spadku o połowę mniejszego, głównie z powodu ostro pikujących w dół cen benzyny. Sprzedaż bez uwzględniania paliw, samochodów, materiałów budowlanych i usług gastronomicznych wzrosła w styczniu o skromne 0,1 proc., co było odczytem znacznie poniżej oczekiwań rynku. Z obliczeń analityków Wells Fargo wynika, że dzięki spadkom cen benzyny statystyczny Amerykanin zaoszczędził w IV kwartale ubr. 67 dolarów. W 2015 roku suma ta może sięgnąć nawet 800 dolarów. Nastroje konsumentów wróciły do poziomu sprzed recesji, a gospodarka USA tworzy najwięcej miejsc pracy od 1999 roku. Teoretycznie więc wszystko powinno sprzyjać wzrostowi poziomu konsumpcji.
Ekonomiści wskazują na co najmniej kilka przyczyn finansowej wstrzemięźliwości Amerykanów. Oprócz braku wiary, że obniżki na rynku paliw utrzymają się przez dłuższy czas, wielu Amerykanów nie może sobie poradzić z długami zaciągniętymi w latach kryzysu finansowego. Mimo ożywienia gospodarczego, wzrost realnych zarobków w niewielkim stopniu przekracza stopę inflacji. Rządowe dane pokazują też, że konsumenci stosunkowo niechętnie sięgają po karty kredytowe, choć rośnie wartość pożyczek studenckich i samochodowych. Amerykanie spodziewają się także wzrostu wydatków medycznych i odkładają pieniądze na czarną godzinę. To wszystko może sprawić, że dobroczynne skutki spadku cen palie okażą się dużo mniejsze, niż początkowo można się było spodziewać.
Tomasz Deptuła z Nowego Jorku