O 12, 7 proc. spadł również import — to z kolei wynik najgorszy od kryzysu finansowego w 2009 roku. W tym wypadku prognozy także wskazywały na spadek, ale nieznacznie płytszy — bo o 11,7 proc. Ale fakt jest niezaprzeczalny — chińskie spowolnienie stało się bardzo widoczne. Przy tym Chińczycy nadal notują nadwyżkę w handlu zagranicznym która w marcu wyniosła 3,1 mld dol., tyle że znów według prognoz miała ona być wielokrotnie wyższa — 45,4 mld dol.
Ten wynik wpisuje się w najnowszą prognozę Banku Światowego dla chińskiej gospodarki. Tegoroczny PKB ma wzrosnąć co najwyżej o 7,1 proc. wobec 7,4 proc w 2014 roku. Jest to fatalny sygnał dla całej Azji, która jest w dużej mierze gospodarczo uzależniona od wyników osiąganych przez Chiny. Jako główne powody podawane jest umocnienie juana którego kurs związany jest z dolarem amerykańskim.
Ekonomiści są zaskoczeni tak złymi danymi. Ich zdaniem jest to wyraźny sygnał ostrzegawczy nie tylko dla samych Chin, bo wskazuje na spadek globalnego popytu, z którego Chińczycy zawsze korzystają, ale również i oznacza spadek konkurencyjności tego kraju.
Władze jednak nie dają za wygraną. Wang Yang, chiński wicepremier ds gospodarczych w rozmowie z agencją Sinhua podkreślił, że władze muszą zrobić wszystko, bo pomóc eksporterom, bo w przeciwnym razie ucierpi cała gospodarka. Sugerował wznowienie przyznawania eksportującym firmom kredytów na preferencyjnych warunkach i stworzenia zachęt dla kapitału prywatnego do inwestowania w branże tradycyjnie ciągnące eksport. Władze mają świadomość, że gospodarcze spowolnienie oznacza kurczenie się rynku pracy, co z kolei może spowodować niepokoje społeczne.
Zdaniem niektórych analityków, którzy są mniej optymistyczni, niż Bank Światowy tempo wzrostu PKB może spaść nawet do 5 proc.