Brak wiadomości jest dobrą wiadomością – tak piątkowe oświadczenie Moody's, że nie zaktualizowała ratingu Polski, skomentował minister finansów Paweł Szałamacha. Ekonomiści są jednak ostrożniejsi. Choć decyzja Moody's oznacza, że zostawiła ona rating Polski na poziomie A2 (6. stopień na 21) z tzw. negatywną perspektywą, nie jest tożsama z potwierdzeniem tego ratingu.
– Komunikat, że rating został potwierdzony, miałby mocniejszy wydźwięk niż brak jakiegokolwiek komunikatu – wskazuje w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Jakub Borowski, główny ekonomista banku Credit Agricole w Polsce. – Byłbym jednak ostrożny z interpretacją decyzji Moody's, bo Polska nie jest jedynym krajem, którego ratingu agencja w piątek nie zaktualizowała, choć miała taką możliwość – dodaje.
ESMA, unijna instytucja nadzorująca agencje ratingowe, obliguje je do publikowania na przełomie roku harmonogramu przeglądów ratingów państw UE. Jakichkolwiek zmian w tych ratingach agencje mogą dokonywać – z nielicznymi wyjątkami – tylko we wskazanych dniach. Wśród państw, których oceny wiarygodności kredytowej Moody's mogła zaktualizować w piątek, była też m.in. Litwa.
W odniesieniu do Polski decyzja Moody's była jednak o tyle zaskakująca, że w połowie sierpnia agencja ostrzegła, iż eskalacja konfliktu wokół Trybunału Konstytucyjnego (wszczęcie przez prokuraturę śledztwa w sprawie przekroczenia uprawnień przez prezesa TK) może pogorszyć klimat inwestycyjny w Polsce i w efekcie negatywnie wpłynąć na wzrost inwestycji.
– Przypuszczam, że agencja tamtym komunikatem chciała zasygnalizować, iż przygląda się zmianom instytucjonalnym w Polsce. Być może inwestorzy wyrażali oczekiwania, że agencja jakoś odniesie się do wydarzeń wokół TK. Prawdopodobnie nie miało to jednak związku z procesem aktualizacji ratingu – zastanawia się Piotr Kalisz, główny ekonomista banku Citi Handlowy.