Poseł zastanawia się również, dlaczego przeciwnicy CETA i TTIP nie demonstrowali, gdy budowano Gazociąg Północny, który dostarcza gaz z Rosji do Niemiec po dnie Morza Bałtyckiego z ominięciem tranzytowych krajów Europy Środkowej i Wschodniej. "To dziwne, że nie protestowano przeciwko Nordstreamowi, tylko protestuje się przeciwko ACTA, TTIP, CETA" - zauważa.
Wynegocjowane w 2014 r. Całościowe Gospodarcze i Handlowe Porozumienie UE-Kanada (CETA), jak i wciąż negocjowane między Unią Europejską a USA Transatlantyckie Partnerstwo w dziedzinie Handlu i Inwestycji (TTIP) wzbudzają w Europie wiele kontrowersji. Głównym celem umów jest pobudzenie wymiany handlowej i inwestycyjnej po obu stronach Atlantyku, a także zniesienie większości ceł i barier pozataryfowych. Przeciwnicy porozumień twierdzą, że CETA to "młodsza siostra TTIP", która m.in. "tylnymi drzwiami" wprowadzi do UE żywność GMO.
Tarczyński zwraca uwagę, że nie ma niebezpieczeństwa napływu żywności modyfikowanej genetycznie, gdyż import zza oceanu będzie musiał spełniać unijne normy jakości i standardy zgodne z prawem obowiązującym w Polsce, gdzie produkty GMO nie są dopuszczone do obrotu.
Za sprawę fundamentalną dla CETA uważa natomiast arbitraż międzynarodowy. "Bardzo ważne jest to, jak będzie wyglądał i czy będziemy mieli swojego przedstawiciela pośród pięciu sędziów reprezentujących UE. W sądzie arbitrażowym (ICS) zasiądzie 15 osób: pięciu sędziów z Unii Europejskiej, pięciu z Kanady i pięciu z państw trzecich. Jeśli wśród pięciu sędziów będzie Polak, to będzie to bardzo ważny element. Wtedy będziemy mogli czuć się znacznie bezpieczniej" - zaznacza.
"Nie jestem jakimś wielkim zwolennikiem CETA, ale my - jako nowo wybrany parlament i nowy rząd - nie mieliśmy żadnej możliwości, aby wpływać na negocjacje. Dlatego trzeba wziąć pod uwagę sytuację, którą zastaliśmy; zadbać o to, by sąd arbitrażowy miał przedstawiciela z Polski" - dodaje.