Komisja Europejska opublikowała wczoraj zestaw analiz i rekomendacji w ramach tzw. semestru europejskiego, czyli dorocznej oceny gospodarek i budżetów państw członkowskich. Elementem semestru są wytyczne odnośnie do tzw. ryzyk makroekonomicznych. Bruksela sprawdza, czy poza mierzonymi od dawna danymi budżetowymi nie ma innych słabości w gospodarkach UE, które mogłoby zagrozić ich stabilności, a przez to stabilności całej Europy.
Takie ryzyko tym razem dostrzegła w 13 krajach. Na liście nie ma Polski, choć Komisja zauważa negatywną międzynarodową pozycję inwestycyjną netto, która w przypadku naszego kraju przekroczyła bezpieczny poziom. Bruksela nie uznaje tego jednak za niepokojące, bo znaczną część zagranicznych pasywów Polski stanowią zagraniczne inwestycje bezpośrednie. Wśród innych zwyczajowo analizowanych wskaźników KE za pozytywne uznała wzrost zysków z eksportu, względnie niski i stabilny poziom zadłużenia gospodarstw domowych i rządu, stabilność banków, ograniczony wzrost cen na rynku nieruchomości oraz spadek bezrobocia.
Pod lupą Brukseli
Semestr europejski ma dużo większe znaczenie dla krajów strefy euro niż tych nieposługujących się wspólną walutą. Po pierwsze, w razie niewykonywania rekomendacji KE, czy to dotyczących deficytu budżetowego, czy nierównowag makroekonomicznych, mogą ponieść sankcje finansowe. Po drugie, KE ocenia bezpośrednio ich plany budżetowe na kolejny rok i rekomenduje ewentualne zmiany, jeszcze zanim zostaną one ostatecznie przyjęte. Tym razem KE zdecydowała się na pionierski krok: zaleca krajom wydawać więcej pieniędzy. Nie chodzi oczywiście o wszystkie: te, które przekraczają zalecone poziomy deficytu czy długu, powinny dalej stabilizować swoje finanse publiczne. Ale tam, gdzie jest przestrzeń fiskalna, trzeba wydawać więcej. KE zakreśliła przedział dla całej strefy euro: od 0,3 proc. PKB do 0,8 proc. PKB, i uznała, że najniższa wartość może być niewystarczająca, a najwyższa zbyt ryzykowna. Stąd propozycja 0,5 proc. PKB dla całej strefy euro. – Po raz pierwszy w historii zalecamy pozytywny kurs fiskalny. To ważny krok w kierunku wspólnej polityki budżetowej – powiedział Pierre Moscovici, unijny komisarz ds. gospodarczych. Te zalecenia nie dotyczą Włoch, Belgii, Finlandii, Cypru, Litwy i Słowenii, których planowane budżety KE uznała za naruszające zalecaną dyscyplinę budżetową. Miejsca na ekspansję nie ma też w objętej programem pomocowym Grecji. Ani we Francji, Portugalii i Hiszpanii, wobec których KE prowadzi procedurę za przekroczenie limitów deficytu budżetowego. Z kolei projekty Irlandii, Malty, Łotwy i Austrii są „w zasadzie zgodne" z planowaną ścieżką budżetową, choć pewne odstępstwa mogą nastąpić.
Kto może zaszaleć
Natomiast pięć krajów – Niemcy, Holandia, Luksemburg, Estonia i Słowacja – mają budżety bezpieczne. Przestrzeni fiskalnej należy więc szukać tam, a biorąc pod uwagę wielkość krajów i ich znaczenie dla gospodarki całej strefy euro, widać, że właściwie cały ciężar wydatków musiałby spaść na Niemcy, może częściowo na Holandię. Tymczasem Berlin od lat odmawia stymulacji fiskalnej i obniża deficyt. Od 2014 roku ma nadwyżkę budżetową.
W innej ważnej decyzji, sygnalizując łagodniejsze podejście do reguł fiskalnych, KE zdecydowała się nie karać Hiszpanii i Portugalii zawieszeniem wypłat z funduszy strukturalnych, mimo że zgodnie z prawem powinna była to zrobić, bo kraje te nie wypełniły jej zaleceń dotyczących obniżania deficytu. Przekonuje, że oba kraje zrealizują zalecenia KE. Nie ma więc sensu karanie ich za działania z przeszłości.