W geopolityce dużo się dzieje. Które procesy będą miały największy wpływ na losy świata?
Relacje chińsko-amerykańskie są najważniejsze w perspektywie gospodarczej i technologicznej. Azja jest motorem świata w rozwoju technologii, które są gotowymi produktami. Mamy know-how amerykański przetworzony na sprzedawane produkty i tu króluje Azja (Chiny, Korea, Japonia, Tajwan, Singapur itd.). Wojna technologiczna między Chinami a Ameryką wpływa na rozwijanie się technologii, kto będzie miał prymat, w jakich gałęziach. Jeżeli nałożymy to na napięcia chińsko-amerykańskie, próby wypchnięcia Amerykanów z regionu zachodniego Pacyfiku przez Chiny i amerykańskie próby, żeby tam zostać, konsolidować obecność militarną z sojusznikami, mamy dużo ciekawych rzeczy, które się dzieją.
Jaką postawę wobec Rosji zajmują Chiny, bo sygnały są sprzeczne?
To jest skomplikowane. Mamy bardzo dobre relacje interpersonalne między Putinem i Xi Jinpingiem. Z drugiej strony mamy dwa państwa, które wcale się nie kochają. Chiny i Rosja historycznie nie były przyjaciółmi poza krótkim okresem w latach 50. Ich relacje są chłodne i ostrożne, nie ufają sobie, to nie są sojusznicy. Poza tym Chiny potrzebują Rosji, a Rosja Chin na politycznej arenie międzynarodowej. Chodzi głównie o Radę Bezpieczeństwa ONZ, weta, rezolucje, poszerzanie chińskiej obecności w strukturach międzynarodowych. Jednak dla Chińczyków ważna jest agenda ekonomiczna. Tam nie Rosja jest ważna, tylko USA, Europa i Azja Południowo-Wschodnia, która rośnie w chińskim eksporcie kosztem Europy i Stanów. Chiny i Rosja w niektórych obszarach się popierają, w niektórych rywalizują, nie ufając sobie nawzajem.
W interesie Chin jest, żeby wojna w Ukrainie się skończyła?
Tak, ale nie, żeby Rosja została pokonana. Chinom nie podoba się wojna w Ukrainie, bo miesza im szyki. To raczej sprawa relacji Rosji ze Stanami i Europą. Im bardziej osłabia to Stany, tym lepiej dla Chin. Z drugiej strony Chiny potrzebują bezpieczeństwa i wymiany towarowej z Europą. Wojna w tym nie pomaga. Sądzę, że Xi Jinping chciałby pokoju w Ukrainie.
UE z jednej strony chce handlować z Chinami. Z drugiej podnosi cła na chińskie produkty.
Unia ma wielkie problemy. Chiny mają takie moce produkcyjne, że mogą zalać świat produktami i wyciąć prawie całą konkurencję, bo fabryki chińskie mają trudną sytuację na rynku lokalnym ze sprzedażą produktów. Są w stanie zarabiać bardzo mało na produktach, więc są coraz bardziej konkurencyjni. Dobrym przykładem są samochody elektryczne, dużo lepsze niż europejskie i bardzo tanie.
To prawda, że rząd dotuje produkcję?
Prawda, ale robi to różnymi pośrednimi metodami. Chiny to państwo nie do końca scentralizowane. Różne prowincje rywalizują ze sobą i one dotują fabryki. To skomplikowany układ. UE potrzebuje Chin do zielonej transformacji. Potrzebuje paneli słonecznych, samochodów elektrycznych i technologii chińskiej. Jednak jest to ekonomicznie niedobre dla UE. Unia ma teraz ogromne problemy. Do tego dochodzi kwestia kontrolowania pieniędzy z Chin. Czy powinny być przyjmowane z otwartymi ramionami, czy powinniśmy za te pieniądze podziękować. Jest bardzo dużo wyzwań. Polska musi wzmocnić swoje moce analityczne, żeby się zastanawiać, na ile wiemy, co się dzieje z chińską obecnością w Polsce, i na ile to jest dla nas dobre. Nie mamy świadomości, czego byśmy chcieli z chińskiej obecności. Np. Chińczycy wzmacniają inwestycje greenfield i zaczynają budować fabryki w Europie. Te inwestycje dla nas są dobre, ale czy wszystkie bezpieczne i długofalowo dobre dla gospodarki? To są dylematy. Polska powinna się zastanowić, co przyciągać, żeby myśleć o naszym interesie, a nie przyciągać każdego z otwartymi ramionami. Screening europejski nam pomaga, bo już my nie musimy tego robić.