– Intencją rządu jest zrównanie emerytur kobiet i mężczyzn, którzy mają taki sam czas pracy, zarabiają tyle samo i przechodzą na emeryturę w tym samym wieku – zapowiedziała wczoraj na konferencji Jolanta Fedak, minister pracy i polityki społecznej. Przyznała, że resort zamierza zmienić projekt ustawy o świadczeniach ze środków gromadzonych w OFE oraz o zakładach emerytalnych, który ponad dwa tygodnie temu wysłał do związków zawodowych i organizacji przedsiębiorców do konsultacji.
– Zależy nam na czasie, na tym, by pod koniec pierwszego kwartału przyszłego roku uchwalić tę ustawę, i dlatego zdecydowaliśmy się przekazać do konsultacji projekt przygotowany przez poprzedników i równocześnie prowadzić analizy i symulacje finansowe – dodała pani minister.
Do rozstrzygnięcia są trzy podstawowe kwestie. Pierwsza dotyczy sposobu obliczania świadczeń. Wysokość emerytury uzbieranej w otwartym funduszu emerytalnym powinna zależeć od tego, ile ktoś zarabiał, jakie odłożył składki i przez jak długi czas wpływały. – Im ktoś dłużej pracuje, tym uzyskuje wyższe świadczenie – tłumaczy prof. Marek Góra z SGH, współautor reformy emerytalnej.
Ten przejrzysty obraz psują dwie kwestie. To, że kobiety i mężczyźni przechodzą na emeryturę w różnym wieku, oraz to, iż panowie przeciętnie żyją krócej od pań o dziewięć lat. – Gdy opracowaliśmy zasady nowego systemu emerytalnego, zakładaliśmy zrównanie momentu kończenia kariery zawodowej dla obu płci – przyznaje Góra, ale zaznacza, że obecnie ważne jest, by wreszcie opracować zasady wypłaty świadczeń z OFE, tak by pierwsze osoby mogły dostać je od stycznia 2009 roku.
– Jeśli stosujemy osobne tablice długości trwania życia, to są one niekorzystne dla wysokości świadczeń kobiet, bo pokazują, iż zebrany przez nie kapitał powinien być dzielony przez dłuższy czas – tłumaczy Bogusława Nowak-Torowiecka z Konfederacji Pracodawców Polskich. – Dlatego bardziej korzystne dla pań jest obliczanie emerytur według jednej wspólnej tablicy trwania długości życia.