Wartość aktywów zgromadzonych w funduszach inwestycyjnych stale maleje. Obecnie zgromadzonych jest tam około 112 mld zł. Oznacza to, że w ciągu kwartału ubyło prawie 23 mld zł. To w naturalny sposób przekłada się na sytuację na giełdzie. O ile jednak pierwsza fala spadków na GPW związana była głównie z panicznym wycofywaniem środków z funduszy inwestycyjnych, o tyle obecna przecena ma już zupełnie inne podłoże. Związana jest przede wszystkim z tym, co dzieje się poza naszymi granicami. Przybierający na sile kryzys w Stanach Zjednoczonych, z którym mimo wysiłków podejmowanych przez różne instytucje nie można sobie poradzić, powoduje, że ceny akcji na światowych giełdach, w tym w Warszawie, spadają.

Powoduje to, że stan posiadania klientów funduszy zaangażowanych w akcje, zarówno krajowe jak i zagraniczne, się kurczy. Na szczęście, nie są oni stroną podażową. Wydaje się, że tych klientów, których rynek rozczarował, zwyczajnie na nim już nie ma, a ci, którzy pozostali, nie podejmują pochopnych decyzji. Część z nich przeniosła pieniądze do funduszy bezpiecznych. Stąd chociażby wzrost aktywów funduszy rynku pieniężnego. Ci najbardziej aktywni próbowali w luty ponownie angażować się na rynku akcji.

Czy jednak głębsze zejście najważniejszego wskaźnika WIG20 poniżej styczniowych minimów nie spowoduje kolejnej fali wyprzedaży? W ocenie Błażeja Bogdziewicza zarządzającego funduszami Arka BZ WBK TFI psychologia może tu w jakimś stopniu zadziałać, jednak raczej nie spodziewamy się takich umorzeń, jakie obserwowaliśmy w styczniu. Moim zdaniem biorąc pod uwagę rekordowo słabe nastroje, można oczekiwać, że w końcu roku rynek powinien być nieco wyżej niż dziś. Wyceny wielu firm są na atrakcyjnym poziomie i raczej nie jest to czas na pozbywanie się akcji – dodaje Bogdziewicz.

Z klei Konrad Łapiński zarządzający funduszami Skarbiec TFI sądzi, że na koniec roku rynek będzie w okolicach obecnych poziomów. W jego ocenie sytuację nadal będą kreować wydarzenia poza granicami Polski i choć nie jest tam zbyt ciekawie, to nie ma żadnych powodów, by klienci TFI ulegali panice. Zresztą nie widać tego na rynku. Natomiast posiadacze gotówki powinni być cierpliwi, czas zakupów jeszcze nie nadszedł.

Analitycy UBS ratunku dla rynku upatrują w funduszach emerytalnych. We wczorajszym raporcie zwrócili uwagę, że wzrost zatrudnienia i płac zwiększa napływy do OFE, a to może skłonić zarządzających do zakupów, zwłaszcza że zaangażowanie OFE na rynku akcji jest obecnie niskie. Na koniec lutego wynosiło około 31 proc.