Aż do niespodziewanego oświadczenia premiera Donalda Tuska z 10 września br. o wejściu Polski do strefy euro już w 2011 r. wydawało się, że entuzjazm szybkiego wejścia do strefy euro powoli opadł. Wydawało się, że zwyciężyła realna ocena stanu i perspektyw polskiej gospodarki i sytuacji na międzynarodowych rynkach finansowych.
Wprawdzie ciągle część ekspertów podtrzymywała swoje stanowisko wejścia do strefy euro „najszybciej jak tylko będzie możliwe”, ale ta możliwość odsuwała się w czasie wobec wzrostu inflacji w Polsce w 2008 r., która przekroczyła kryteria z Maastricht. Rząd oczywiście oficjalnie nie odwołał chęci szybkiego wejścia do strefy euro, ale wypowiedzi ministra finansów Jacka Rostkowskiego (marzec 2008 r.) były coraz bardziej wyważone, wskazując na niebezpieczeństwo osłabienia wiarygodności Polski wobec podania zbyt ambitnej daty, a następnie jej niedotrzymania.
Również NBP, pracujący właśnie nad nowym raportem o warunkach i kosztach wejścia Polski do strefy euro, nie składał obietnic z konkretną datą. Zaraz po oświadczeniu premiera pojawiły się opinie ekspertów stwierdzające, że termin podany przez premiera jest nierealny. Opinie wyrażane na gorąco koncentrują się głównie na ocenie szans zmniejszenia inflacji do 2009 r. jako obecnie kluczowego warunku zamiany złotego na euro.
Tutaj chciałbym zwrócić uwagę na problem strategii wejścia Polski do strefy euro w dłuższej perspektywie. Twierdzę, że obecnie ani stopień zaawansowania konwergencji polskiej gospodarki, ani wysoce niestabilna sytuacja na międzynarodowych rynkach finansowych nie stwarzają szybkiej perspektywy takiego kroku, a jego wielorakie konsekwencje wciąż są niedoceniane. Poniżej kilka argumentów przemawiających za takim stanowiskiem.
Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na fakt, że polska gospodarka znajduje się wciąż na ścieżce szybkiego rozwoju, nieważne czy będzie to 6 proc. PKB czy 4,5 proc., w każdym razie znacząco szybszego niż „stare” kraje strefy euro. To ma i będzie miało swoje konsekwencje, bo szybkiemu tempu wzrostu zawsze będzie towarzyszyć większa inflacja niż w „starych” gospodarkach euro. Obecnie sięga ona 5 proc. w miesiącach letnich, rząd prognozuje w skali roku 4,4 proc. Podstawowa stopa procentowa wynosi już 6,25 proc.