Finansowa pomoc rządów nie zatrzymała redukcji etatów w sektorze finansowym. I to po obu stronach oceanu. Fala zwolnień w tej branży zbliża się także do Polski.
W Europie zwolnienia najbardziej dotknęły szwajcarskiego banku UBS i niemieckiego Commerzbanku (w każdym ok. 9 tys. zwalnianych) oraz brytyjskiego Royal Bank of Scotland (ponad 7 tys.).
W USA, gdzie redukcje zatrudnienia zapowiedziały m.in. Merrill Lynch i Bank od America (ok. 35 tys. osób), skala takich działań jest jeszcze większa. Wszystkie pobił Citigroup, jeden z największych banków świata: jeszcze w październiku zapowiedział zwolnienie 20 tys. osób, a w połowie listopada zdecydował o pozbyciu się kolejnych 50 tys. To oznacza spadek zatrudnienia w porównaniu z końcem 2007 roku o 20 proc.
Na tym oszczędności się nie kończą. Na cały 2009 rok Citigroup planuje przyciąć wydatki na płace do poziomu 50 – 52 mld dol. – To może oznaczać 20-procentowy spadek w porównaniu z IV kwartałem 2007 roku – twierdzi Marek Nienałtowski, główny analityk Goldenegg.
Do polskich instytucji finansowych fala zwolnień jeszcze nie dotarła. Na razie ograniczają się one do wewnętrznych roszad, przesuwając pracowników, np. z obsługi kredytów, których wydaje się teraz mniej, na inne stanowiska. Ale to ostatnie dni pozornego spokoju. – Zwolnienia będą, tylko banki nie chciały wręczać wypowiedzeń w końcu roku. Zaczną to robić od stycznia – twierdzi Nienałtowski.