Wczoraj weszło w życie rozporządzenie liberalizujące zasady, na których z zaliczek na poczet unijnych inwestycji korzystają przedsiębiorcy.
[wyimek]61 firm złożyło do czerwca wniosek o zaliczkę z programu „Innowacyjna gospodarka”[/wyimek] Najważniejsza zmiana dotyczy zabezpieczeń, które trzeba przedstawić, by dostać zaliczkę. Dodatkowe – oprócz weksla – zabezpieczenie (np. hipoteka) będzie obowiązkowe dla firm, które sięgają po zaliczkę wartą ponad 10 mln zł. Dotychczas ten próg był niższy – obowiązek zapewnienia kosztownych zabezpieczeń obowiązywał przy dotacjach przekraczających 4 mln zł. – Nowe przepisy nie wymagają większych zmian w dokumentach instytucji rozdzielających wsparcie. Przedsiębiorcy już wkrótce będą mogli korzystać z bardziej liberalnych rozwiązań – mówi „Rz” Elżbieta Bieńkowska, minister rozwoju regionalnego.
Na pierwsze zaliczki, wprowadzone lutowym rozporządzeniem, firmy musiały czekać ponad dwa miesiące. Tyle czasu zajęła Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości praca nad szczegółami programu. W kilku regionach system faktycznie udało się wprowadzić dopiero w lipcu.
Od początku roku do końca czerwca firmy małe, średnie i mikro zasiliło zaledwie 262 mln zł w formie zaliczek.
Zdaniem ekspertów kosztowne zabezpieczenia to jedyna bariera w dostępie do zaliczek. – Zaliczki nie są uznawane jako kapitał na finansowanie inwestycji. Przedsiębiorca i tak musi zapewnić 100 proc. środków na pokrycie jej kosztów, czyli zaciągnąć kredyt – podkreśla Marek Dondelewski z firmy Eurofundusz.