Najbardziej drastycznie w naszym regionie Europy kryzys odczuli przedsiębiorcy w Czechach, gdzie liczba bankructw w zeszłym roku urosła o 83 proc., do 8,4 tys. – podała międzynarodowa wywiadownia gospodarcza Creditreform. Łotwa zanotowała 69,1-proc. wzrost liczby upadłości (było ich 2,2 tys.), a Litwa – 59,8-proc, (1,2 tys.). Polska na tym tle przedstawia się całkiem przyzwoicie. W minionym roku w kraju ogłoszono 590 postępowań upadłościowych z likwidacją majątku – to o 38,8 proc. więcej niż w 2008 r.
– Nie jest dziwne, że w Polsce jest stosunkowo mało bankructw. U nas działa bardzo dużo firm zatrudniających do pięciu osób, które wyjątkowo rzadko ogłaszają upadłość – mówi Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. Dodaje, że polscy przedsiębiorcy bardzo szybko zareagowali na kryzys, ograniczając zatrudnienie i tnąc koszty już w IV kw. 2008 r., co zaprocentowało mniejszą liczbą bankructw.
Ogółem w Europie Środkowo-Wschodniej liczba niewypłacalnych przedsiębiorstw wzrosła w ubiegłym roku o 44,1 proc. – dwukrotnie więcej niż w Europie Zachodniej. Wśród krajów regionu in minus wyróżnia się Rumunia, gdzie zlikwidowano ponad 20 tys. firm. – W Rumunii praktycznie nie ma takiej formy prowadzenia biznesu jak działalność gospodarcza. Tam nawet do prowadzenia kiosku zakłada się spółkę – tłumaczy Krzysztof Różycki, dyrektor wykonawczy Kruk International w Rumunii. Działalność gospodarczą w przypadku dekoniunktury można zawiesić czy wyrejestrować. Ze spółką nie da się tego zrobić.
– Do połowy 2008 r. w Rumunii była prosperita, powstawało wiele spółek. Nie wszystkie z nich przetrwały kryzys. Na przykład upadli wszyscy pośrednicy kredytów hipotecznych, w sumie ponad 100 firm – mówi Krzysztof Różycki.
W państwach starej Unii Europejskiej (plus Norwegia i Szwajcaria) bankructwo ogłosiło w 2009 r. 185 tys. przedsiębiorstw. Jest to o blisko 22 proc. więcej niż rok wcześniej.