Reklama
Rozwiń

Czerwoni biorą się za turystów

Demonstrujący w Bangkoku zwolennicy zdymisjonowanego premiera Taksina Srinawatry postanowili uderzyć tam, gdzie rząd się tego najbardziej obawia - w turystykę

Publikacja: 05.04.2010 15:14

Czerwoni biorą się za turystów

Foto: AFP

Od soboty rano zablokowali największe centrum handlowe w Bangkoku — budynki przy Siam Square - Central World, Zen,Siam Paragon.

Zamknięta dla ruchu i zapełniona protestującymi jest nadal kluczowa dla transportu Ratchadamnoed Road. To wszystko miejsca, gdzie najczęściej robią zakupy zagraniczni turyści, gdzie jedzą i odpoczywają. W dzielnicy tej mieści się również kilkanaście pięcio- i czterogwiazdkowych hoteli, w tym Grand Hyatt Erewan Hotel i InterContinental. Zarządzający tymi hotelami odwołali wszystkie imprezy zaplanowane na Wielkanoc. Turystyka przynosi gospodarce tajlandzkiej ponad 5 proc. PKB.

Inna sprawa, że turyści często omijają Bangkok, latając z USA, Europy i Australii bezpośrednio na wyspy - Phuket, Ko Samui, lub na Krabi. Stolica z kilkunastoma bazarami funkcjonującymi także w nocy , uważana jest jednak za najlepsze miasto do zakupów.

[srodtytul]Ambasady ostrzegają[/srodtytul]

Chociaż na ulicach stolicy Tajlandii jest w tej chwili - według informacji policyjnych - nie więcej, niż 60 tysięcy protestujących, to jednak zakłócenia w ruchu są ogromne. Władze miasta wyliczyły, że zablokowanie dzielnicy handlowej powoduje straty nie mniejsze, niż 15 mln dol. dziennie. Wczoraj, mimo że poniedziałek Wielkanocny jest w Tajlandii normalnym dniem pracy w ścisłym centrum miasta zamknięte były banki. Nie funkcjonowały stacje benzynowe. Demonstrujący są jednak cały czas bardzo sympatycznie nastawieni wobec turystów, nie ma mowy o żadnej agresji. Gościom mieszkającym, jak informują miejscowe media, coraz bardziej agresywny jest jednak język przywódców „czerwonych koszul" i coraz częstsze są również słowne ataki na najbliższych współpracowników króla Tajlandii, Bhumibola.

Reklama
Reklama

Kilkadziesiąt ambasad ostrzegło swoich obywateli przed podróżowaniem do stolicy Tajlandii. Takie ostrzeżenie znajduje się również na stronie internetowej ambasady RP w Tajlandii . Dostęp do komunikatu znajduje się pod adresem internetowym [link=http://www.bangkok.polemb.net]www.bangkok.polemb.net[/link].

Na ulicach jednak widać, że niektórzy z turystów zatkane ulice centrum Bangkoku traktują jak dodatkową atrakcję. Nie brakuje i takich, którzy kupili sobie czerwone podkoszulki i otwarcie demonstrują sympatię dla protestujących.

Trzy tygodnie temu „czerwone koszule” zajęły historyczne centrum miasta, drastycznie utrudniając poruszanie się po i tak zakorkowanych drogach Bangkoku. W protestach, które mają zablokować stolicę, a potem sparaliżować cały kraj, biorą udział przede wszystkim mieszkańcy biednej północy Tajlandii, głównie chłopi. Zapowiadają, że nie przerwa protestu, dopóki nie osiągną swojego celu. W czasach rządów Thaksina Shrinavatry wieś otrzymała niedostępną wcześniej tanią opiekę zdrowotną oraz niskooprocentowane kredyty na budowanie domów. Dzisiejsze protesty uważane są za przejaw walki klasowej w Tajlandii, naturalnie ze wszystkimi jej wypaczeniami.

[srodtytul]Groźby dla rządu[/srodtytul]

„Czerwoni” - od czerwonych koszul i opasek na głowie domagają się rozwiązania parlamentu najpóźniej do 12 kwietnia, ustąpienia premiera Abhisita i umożliwienia powrotu ich lidera, Taksina Shrinawatry. Premier przystał już na jeden z warunków - rozwiązania parlamentu, tyle że jest gotów zrobić to dopiero pod koniec roku, kiedy zakończy się rok finansowy (30 września) oraz zostaną zatwierdzone odpowiednie ustawy.

Niezależnie od prób wystraszenia turystów, zapowiedzieli również, że utrudnią życie wszystkim firmom, które należą do państwa, albo współpracują z rządem. — Jeśli nie zerwą kontaktów z władzami, znajdą się w poważnych kłopotach - mówił Jatupor Prompan, jeden z przywódców protestu. Inny lider „czerwonych” groził wycofaniem przez zwolenników usuniętego premiera pieniędzy z państwowych banków. „Czerwoni” grożą także atakami na konglomerat przemysłu przetwórczego Charoen Pokhpand Group oraz ukaraniem Thai International, narodowego przewoźnika lotniczego.

Reklama
Reklama

Opinię publiczną już sobie zrazili ogłaszając zbiórkę krwi, którą wylewali na budynki administracji rządowej oraz rezydencje urzędników państwowych, w tym premiera Abhisit Vejjajiva. Mało jest prawdopodobne, aby protestującym udało się przedrzeć przez blokady na trasie łączącej stolicę z lotniskiem Suvarnhabumi. Na autostradzie stoją dwie potężne zapory. Każda tuż za zjazdem z trasy, tak aby można było, w razie potrzeby skierować tam demonstrujących. Tajlandzkie władze postawiły sobie za punkt honoru, by nie dopuścić do zakłócenia funkcjonowania tego jednego z największych centrów przesiadkowych w Azji. Jesienią 2008 roku demonstranci byli w stanie zablokować obydwa stołeczne lotniska na prawie 3 tygodnie.

[srodtytul]Baht nadal silny[/srodtytul]

Efektów protestów nie widać na razie ani po indeksie giełdowym, ani po kursie bahta. Zdaniem Josepha Tana, analityka Credit Suisse będą one jednak miały wpływ na inwestycje bezpośrednie, co po jakimś czasie przełoży się na prognozy wzrostu PKB. Tajowie obawiają się,że z lokowaniem pieniędzy w gospodarkę ich kraju powstrzymają się Japończycy, zazwyczaj tradycyjnie najostrożniejsi z inwestorów. Ministerstwo Finansów prognozuje na ten rok wzrost PKB w granicach 3,5-4,5 proc. Główne powody, to ożywienie na tradycyjnych dla Tajlandii rynkach eksportowych. Z zastrzeżeniem jednak,że jeśli protesty przedłużą się do końca roku, z tej prognozy trzeba będzie „zdjąć” 1,8 pkt proc

Od soboty rano zablokowali największe centrum handlowe w Bangkoku — budynki przy Siam Square - Central World, Zen,Siam Paragon.

Zamknięta dla ruchu i zapełniona protestującymi jest nadal kluczowa dla transportu Ratchadamnoed Road. To wszystko miejsca, gdzie najczęściej robią zakupy zagraniczni turyści, gdzie jedzą i odpoczywają. W dzielnicy tej mieści się również kilkanaście pięcio- i czterogwiazdkowych hoteli, w tym Grand Hyatt Erewan Hotel i InterContinental. Zarządzający tymi hotelami odwołali wszystkie imprezy zaplanowane na Wielkanoc. Turystyka przynosi gospodarce tajlandzkiej ponad 5 proc. PKB.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Reklama
Finanse
Trump przypuścił nowy atak na Powella. Prezydent znalazł sposób na pozbycie się szefa Fed?
Finanse
Listy zastawne: klucz do tańszych kredytów mieszkaniowych?
Finanse
Otwarcie na dialog, czekanie na konkretne działania
Finanse
Putin gotowy na utratę zamrożonych aktywów. Już nie chce kupować boeingów
Finanse
Donald Trump wybiera nowego szefa Fed. Kandydat musi spełniać podstawowy warunek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama