Szefowie Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa oficjalnie zaproponują Gazpromowi rozmowy na temat zmiany ceny surowca tuż po podpisaniu gazowego porozumienia międzyrządowego. A jest to możliwe na początku maja.
Z informacji „Rz” wynika, że strona rosyjska jest gotowa zasiąść do negocjacji. Zarząd PGNiG nie ujawnia strategii, jaką przyjmie w czasie rozmów, ani tego, jakich spodziewa się efektów. – Naszym celem jest obniżenie ceny gazu w dostawach z Rosji – zapowiada wiceprezes spółki Radosław Dudziński. – Jest to możliwe albo poprzez zmianę wartości parametrów obecnej formuły cenowej, albo poprzez jej modyfikację, czyli wprowadzenie nowego indeksu, np. ceny gazu z rynku spotowego – dodaje.
Z wyliczeń „Rz” wynika, że PGNiG mogłoby zaoszczędzić dzięki temu ponad 80 mln dol. rocznie. Byłoby to możliwe, gdyby PGNiG – tak jak inne koncerny w Unii – np. E. ON, uzyskało zgodę, by za 10 – 15 proc. gazu z Rosji płacić według bieżących cen tego paliwa na europejskim rynku. Obecnie stosowana formuła w długoterminowym kontrakcie PGNiG z Gazpromem jest oparta na notowaniach ropy naftowej. Tymczasem gaz na rynku bieżącym jest znacznie tańszy od tego w kontraktach wieloletnich, którego ceny są kalkulowane według przelicznika naftowego. Kilka tygodni temu jeden z szefów włoskiego koncernu ENI przyznał, że ta różnica wynosi nawet 100 dolarów (na 1000 m sześc.). Według naszych obliczeń, gdyby PGNiG odbierało 15 proc. gazu po cenie niższej tylko o 60 dol. (na 1000 m sześc.), to zdoła zaoszczędzić właśnie ponad 80 mln dol.
Polska firma nie ujawnia, po ile kupuje surowiec od Gazpromu. Ale ceny dla Polski są porównywalne z innymi krajami UE, a te wynoszą obecnie ok. 300 – 320 dol. (za 1000 m sześc.).
Wiceprezes Dudziński uważa, że PGNiG ma istotne argumenty za tym, by obniżka faktycznie nastąpiła. Podstawowy to zmiana warunków rynkowych.