To zasługa wzrostu cen domów. Indeks S&P/Case Shiller mierzący ceny domów w 20 wielkich aglomeracjach USA wzrósł do końca czerwca w ciągu 12 miesięcy o 12,1 proc. Do powrotu do normalności wciąż jednak daleko. Z szacunków firmy CoreLogic wynika, że wciąż 7,1 miliona nieruchomości, czyli 14,5 proc. domów mieszkalnych wciąż obciążonych jest wyższym długiem, niż wynosi ich rynkowa wartość. Poprawa jest jednak widoczna. Trzy miesiące wcześniej w podobnej sytuacji znajdowało się 9,6 miliona domów, czyli prawie 20 proc. spośród wszystkich 41,5 mln zadłużonych nieruchomości.
W większości przypadków ujemna hipoteka to pozostałość po nieruchomościowej bańce spekulacyjnej z minionej dekady. Po spadku cen osoby, które kupowały domy w szczycie koniunktury przez lata musiały spłacać kredyty, których wartość przekraczała cenę rynkową ich domu. Ograniczało to znacznie ich mobilność, bo sprzedaż domu wiązała się nie tylko z konieczością przekazania bankom całej sumy z transkacji, ale jeszcze dopłacenia różnicy. Wraz z poprawą koniunktury na rynku coraz więcej rodzin znów znalazła się „nad wodą".
Mimo wzrostu cen, sytuacja na rynku daleka jest od normalnej. CoreLogic szcuje, że około 10,3 miliona domów z dodatnią hipoteką obciążona jast na co najmniej 80 proc. Właściciele ponoszą więc wciąż ryzyko ewentualnego spadku cen nieruchomości i wciąż mają trudności z jego sprzedażą, czy otwarciem nowej linii kredytowej pod zastaw w domu. „Tylko w pierwszym półroczu 2013 roku aż 3,5 miliona właścicieli domów wróciło do sytuacji, gdy ich kredyt hipoteczny był niższy od wartości nieruchomości. W drugim półroczu tempo wydobywania się dołka jednak osłabnie" – mówi Mark Fleming, główny ekonomista CoreLogic.