Na 12 marca przypadał symboliczny Dzień Wyjścia z Szarej Strefy Gospodarczej - ogłosił wczoraj Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową. Oznacza to, że dopiero po tym dniu nasza gospodarka zaczyna łożyć na państwo w postaci podatków i składek, wcześniej zaś jedynym beneficjentem były działające w szarej strefie osoby prywatne. "Rz" pisła o tym już wczoraj. IBnGR szacuje, że w roku 2014 ok. 19,5 proc. PKB wytworzono w "gospodarce cienia".
Według Instytutu, najlepszym sposobem na jej ograniczenie (bo zlikwidować się jej do końca nie da), jest zmniejszenie kosztów pracy, obciążeń podatkowych nakładanych na przedsiębiorców, zmniejszenie biurokracji oraz uproszczenie procedur administracyjnych i przepisów prawnych.
W odpowiedzi na ten apel Ministerstwo Finansów nie kwapi się jednak do zmniejszenia podatków czy różnego rodzaju składek. Wczoraj minister finansów Mateusz Szczurek powiedział tylko, że szarą strefę może ograniczyć większa powszechność podatków, ich prostota i niższa wysokość. - Jednocześnie trudno mówić o obniżaniu podatków w sytuacji, w której tylko część pracujących, albo firm, je płaci. Te dwie rzeczy muszą następować razem. A więc powszechniejsze a przez to niższe podatki są drogą do ograniczania szarej strefy - mówił Szczurek.
Takiej niechęci do szybkiego obniżania danin trudno się jednak dziwić, bo to główne i najważniejsze źródło dochodów państwa. Co prawda, według niektórych ekspertów, w Polsce przekroczyliśmy już maksymalny punkt na tzw. krzywej Laffera i niższe podatki mogłyby w efekcie zwiększyć wpływy budżetowe a nie je uszczuplić - ale trudno to udowodnić. - Tego się po prostu nie da wyliczyć - zauważa Jeremi Mordsewicz, ekspert Konfederacji Lewiatan.
Dotychczas obniżki podatków w Polsce wiązały się raczej z ubytkiem dochodów w budżecie państwa. Tak np. było z nową skalą podatkową, która zaczęła obowiązywać od 2009 r., gdy zamiast 19-, 30- i 40-procentowych stawek, zaczęliśmy płacić według 18- i 32- proc. stawki. Obniżenie składki rentowej w 2009 r. o 2 pkt. proc. spowodowało - jak szacuje Mordasewicz, ubytki w funduszu rentowym na 10-15 mld zł (wcześniej się on bilansował). Z kolei podwyżki podatków prowadziły do wzrostu wpływów do budżetu - tak było np. z podniesieniem stawek VAT o 1 pkt. proc. w 2011 r.