Przyczynili się do tego również inwestorzy amerykańscy. W pierwszym kwartale amerykański fundusz ETF podążający za FTSE Portugal 20 Index pozyskał od inwestorów 18 milionów dolarów, a na ateński wskaźnik ASE postawiono dodatkowo 102 miliony dolarów. Pieniądze płynęły też do ETF inwestujących w Madrycie i Mediolanie, natomiast odpływały fundusze z ETF replikujących indeksy we Frankfurcie i Paryżu.
Akcje w peryferyjnych krajach strefy euro nadal będą drożały, gdyż rośnie optymizm, że ożywienie w tych gospodarkach spowoduje też poprawę zysków spółek giełdowych, twierdzi Sreekala Kochugovindan z londyńskiego banku Barclays. Ekonomiści przewidują, że w tym roku Grecja wyjdzie z sześcioletniej recesji, a gospodarki Włoch i Portugalii wzrosną po raz pierwszy od co najmniej trzech lat.
- Zyski na obrzeżach strefy euro rosły wolniej w porównaniu z Niemcami, ale następuje poprawa - przekonuje Kochugovindan, strateg Barclaysa.
Główne indeksy giełdowe pozostają tam poniżej szczytowych poziomów z 2007 r. mimo że rentowności długu tych państw spadły do poziomów sprzed kryzysu zadłużeniowego. Portugalski PSI 20 ma do odrobienia jeszcze 44 proc., ateński ASE 75 proc., mediolański FTSE MIB Index musiałby zwiększyć swoją obecną wartość ponad dwukrotnie.
Pierre Mouton, zarządzający aktywami w genewskiej firmie inwestycyjnej Notz, Stucki&Cie, zwraca uwagę, że banki mające duży udział w indeksach tych giełd będą korzystać na spadku rentowności obligacji. W PSI 20 udział banków wynosi 29 proc., w FTSE MIB jest to 28 proc., a w ateńskim ASE 15 proc. Dla porównania, w Stoxx Europe 600 udział pożyczkodawców sięga 13 proc. Mouton podkreśla, że te kraje mają bardzo dobre spółki, które wcześniej ucierpiały na skutek rosnących premii za ryzyko, ale teraz nie widzi niebezpieczeństwa ich ponownej zwyżki.