Makau to była portugalska kolonia, która obecnie należy do Chin. Z całego kraju tylko tam, na maleńkim obszarze państwa wielkości ok. 30 km kwadratowych, można legalnie grać w kasynach. Hazardowe interesy idą znakomicie, pomimo tego, że PKB Chin osiąga najniższe od 1990 roku poziomy. Według szacunków banku Barclays w kwietniu kasyna Makau przyniosą 10 proc. zysku brutto więcej, a cały rok rozwinie branżę o dodatkowe 16 proc.

Makau kontra Vegas

W 2013 roku kasyna przyniosły 45 mld dolarów zysku. To o wiele więcej niż łączne przychody centrów hazardu w słynnym Las Vegas, Atlantic City i pozostałych ośrodkach w Stanach Zjednoczonych. W ubiegłym roku wyniosły one 38 mld dolarów. Do 1980 roku w USA zgodnie z prawem grać w kasynach można było jedynie w dwóch stanach: Nevadzie i New Jersey. Obecnie każdy stan ma swoje ośrodki hazardu, jednak czasy prosperity z 2006 roku dla rynku amerykańskiego odeszły chwilowo bezpowrotnie. New Jersey notuje 44 proc. spadek obrotów swoich kasyn.

Makau ma za to dalszy potencjał rozwoju. Analitycy z firmy CLSA z Hong Kongu uważają, że zyski kasyn byłej portugalskiej kolonii mogą podwoić się już w 2018 roku. Nowe centra gier otwierane są na Cotai, terenach osuszanych, znajdujących się pomiędzy dwiema wyspami: Taipa i Coloane. Niestety, spowolnienie chińskiej gospodarki, także odbija się na obrotach kasyn. Najbogatsi, traktowani statusem VIPów, w pierwszym kwartale 2014 roku wydali na grę w bakarata o 12,5 proc. mniej niż w poprzednim okresie. Na szczęście w Makau grać może każdy i kasyna otwierają się na masowych turystów. Przez pierwsze trzy miesiące bieżącego roku odpowiadali oni za 70 proc. przychodów branży hazardowej.

Japonia też chce kasyn

W rozwoju tego segmentu rozrywki upatruje jedną z szans rozwoju gospodarczego także Japonia. Rząd zastanawia się, czy nie zalegalizować hazardu, by ułatwić napływ nowej gotówki do kraju borykającego się z wieloletnim kryzysem. Według analityków kasyna mogłyby przynieść nawet 40 mld dolarów rocznie, a wtedy Japonia stałaby się drugim po Makau centrum światowego hazardu. Nie trzeba byłoby nawet specjalnie zachęcać ludzi do grania w kasynach, ponieważ od lat Japończycy lubią spędzać czas na wyścigach konnych, loteriach i w salonach pachinko. W tych ostatnich zostawiają 30 proc. całej sumy przeznaczanej na krajową rozrywkę. Trzeba tylko w skuteczny sposób uniemożliwić japońskiej mafii, słynnej jakuzie, objęcie nowo planowanych kasyn swoją „opieką".