Projekt reformy administracji państwowej przygotowała rada ekspertów przy rosyjskim rządzie. Celem jest całkowita zmiana struktury władzy wykonawczej - stworzenie systemu nadzoru federalnego, ale też oszczędności na gigantycznej maszynie biurokratycznej królującej w Rosji. Jak dowiedziała się gazeta RBK miałoby powstać 9 nadzorów bezpośrednio podległych premierowi i prezydentowi.
Obecnie nadzór jest rozdrobniony między 34 różnych organów kontrolnych podlegających najczęściej ministerstwom. W rzeczywistości pracuje 7 z nich prowadząc najwięcej kontroli: FSB (dawne KGB), Rospotrebnadzor (nadzór konsumencki), Rostechnadzor (nadzór techniczny), Rostrud (inspeckja pracy) i Rosielchoznadzor - najlepiej nam znany nadzór żywnościowy.
Zamiast 21 ministerstw ma pozostać 15. Obecnie w ministerstwie Rozwoju Dalekiego wschodu pracują 253 osoby, podczas gdy w resorcie sytuacji nadzwyczajnych - 27,6 tysiąca. Ekspercka analiza pokazuje, że najdrożej kosztuje utrzymanie najmniejszych ministerstw (1,5-2 razy więcej od tych najliczniejszych).
Zmiany mają też objąć federalne agencje. Jest ich obecnie 25 z czego 6 nie praktycznie żadnej działalności, a urzędnicy jednak inkasują wypłaty. Kolejne 5 pracuje na pół gwizdka. Ich likwidacja pozwoli zaoszczędzić rocznie co najmniej 4,5 mld rubli.
Media nie mają wątpliwości, że urzędniczy opór przeciwko reformie będzie ogromny. Urzędnik państwowy to najbardziej pożądana posada w Rosji. Daje stabilizację, niezłą emeryturę i poczucie bezkarności.