Ofensywa wielkich koncernów technologicznych powoli przenosi się na teren usług finansowych. Facebook wprowadza własną walutę – librę, która może zastąpić tradycyjny pieniądz w transakcjach internetowych. Tym samym cały system finansowy, dziś nadzorowany przez banki centralne, mógłby się wymknąć spod publicznej kontroli.
EBC jak Facebook
– Bankom centralnym nie pozostaje nic innego niż samym wkroczyć na cyfrową ścieżkę – powiedział Fabio Panetta, członek zarządu Europejskiego Banku Centralnego, w czasie panelu zorganizowanego w środę przez brukselski think tank Bruegel. Już wcześniej prezes EBC Christine Lagarde zapowiedziała ogłoszenie w kwietniu pilotażowego programu, który na początek miałby pomóc skonstruować projekt cyfrowego euro. Uczestniczy też w tym Komisja Europejska, która widzi szansę na wzmocnienie międzynarodowej roli euro poprzez emisję cyfrowego pieniądza.
Cyfrowe euro byłoby rewolucją na rynku finansowym. Nie chodzi tylko o fakt, że byłby to pieniądz zapisany wirtualnie, bo obecnie wielu transakcji dokonujemy w internecie, a gotówki często używamy tylko do drobnych płatności. Pieniądz jest dla nas często zapisem na koncie. Ale to konto jest obsługiwane przez prywatny bank, któremu za to płacimy. Europejski Bank Centralny emituje wyłącznie fizyczny pieniądz, a zapisy na kontach są tylko jego wirtualnym odzwierciedleniem. Cyfrowe euro to zupełnie inna koncepcja. Bank emitowałby cyfrowy pieniądz, a każdy mieszkaniec strefy euro, zarejestrowana w niej firma czy instytucja finansowa, mogłaby posiadać w EBC prowadzony za darmo rachunek. Pieniądze z niego służyłyby do wszystkich płatności z użyciem smartfona, inteligentnego zegarka, a w przyszłości pewnie inteligentnych okularów. – Zapłacimy mrugnięciem – przewiduje Panetta.
Gwarancja prywatności
Dlaczego wirtualne euro miałoby być atrakcyjniejsze niż np. libra? Po pierwsze, byłoby całkowicie bezpieczne i stabilne, bo gwarantowane przez bank centralny. Po drugie, utrzymywanie rachunku byłoby darmowe. Po trzecie wreszcie, nie wiązałoby się z zagrożeniem prywatności czy komercjalizacji danych osobowych. – Dla mniejszych transakcji anonimowość mogłaby być zapewniona w 100 procentach. Dla większych pewne dane były gromadzone, ale nie podlegałyby komercjalizacji – zapewnia członek zarządu EBC. To są korzyści dla klienta. Z punktu widzenia EBC natomiast zyski byłyby takie, że system finansowy nie zostałby przejęty i zdominowany przez wielkiej koncerny technologiczne. To bowiem zagrażałoby jego stabilności i zmniejszało konkurencję.