Tradycyjnie największą rolę na rynku złotowych obligacji skarbowych odgrywali Amerykanie. Jeszcze w 2013 r. mieli w swoich portfelach papiery o wartości 50 mld złotych. Ich udział w zadłużeniu polskiego rządu z tytułu złotowych obligacji wobec tzw. nierezydentów przewyższał 30 procent. Dziś inwestorzy zza Atlantyku mają dług Polski o wartości zaledwie 13,3 mld złotych i coraz bardziej ustępują pod tym względem inwestorom z Japonii. Zaangażowanie tych ostatnich w polski dług w 2013 r. wynosiło niespełna 18 mld złotych, dziś sięga 24 mld złotych. I wedle wszelkiego prawdopodobieństwa będzie dalej rosło. A to oznacza, że coraz większe znaczenie dla polskiego rynku będą miały decyzje Banku Japonii (BoJ).
Ekspansja japońskiego kapitału to bowiem w dużej mierze pochodna polityki pieniężnej Banku Japonii. Aktywa tokijskiej instytucji stanowią dziś niemal 98 proc. japońskiego PKB, podczas gdy aktywa EBC to ekwiwalent 40 procent PKB strefy euro, a aktywa Fedu – który swój bilans już odchudza – to zaledwie 20 procent PKB Stanów Zjednoczonych.
Od stycznia 2016 r. główna stopa procentowa w Japonii jest ujemna, wynosi -0,1 procent BoJ przeznacza ponadto 80 bln jenów (720 mld dolarów lub 2,7 bln złotych) rocznie na lokalne obligacje skarbowe, aby utrzymać ich rentowność w pobliżu zera. Żeby umieścić te operacje w kontekście: zadłużenie polskiego rządu z tytułu obligacji skarbowych (złotowych i innych) wynosi 840 mld złotych. Do tego od 2010 r. kupuje certyfikaty funduszy ETF inwestujących w japońskie akcje. Od dwóch lat przeznacza na ten cel 6 bln jenów (54 mld dolarów) rocznie. Od lutego br. kupuje też na dość małą skalę obligacje spółek.
Skutki? Bank Japonii jest największym wierzycielem rządu w Tokio. W jego posiadaniu jest już blisko połowa japońskich obligacji skarbowych. Jest też pośrednio (przez ETF-y) posiadaczem akcji o wartości 25 bln jenów. To oznacza, że jest jednym z 10 największych udziałowców 1446 giełdowych spółek (to 40 procent ogółu firm notowanych na japońskich parkietach). Zarówno na rynku akcji, jak i obligacji działania BoJ ograniczają dostępność papierów dla innych uczestników rynku. Zawyżają też ich ceny, czyniąc takie inwestycje mało atrakcyjnymi. Japońscy inwestorzy muszą więc szukać okazji inwestycyjnych za granicą. I robią to na ogromną skalę. Z danych japońskiego Ministerstwa Finansów wynika, że na koniec zeszłego roku w portfelach tamtejszych inwestorów były instrumenty finansowe o wartości 463,4 bln jenów (4,2 bln dolarów). Trzy lata wcześniej to zaangażowanie wynosiło 410 bln jenów, a na koniec 2008 r. zaledwie 215 bln jenów.
– Cały ten odpływ kapitału z Japonii za granicę z powodu niskich rentowności tamtejszych obligacji sprawił, że nawet niewielkie zmiany w polityce pieniężnej BoJ mogą mieć globalne konsekwencje – oceniał Gregory Peters, zarządzający funduszami w PGIM Fixed Income, po tym, gdy pod koniec lipca spore zmiany rentowności obligacji na świecie wywołały spekulacje, że BoJ myśli nad korektą swojej polityki.