Ostatni raz euro było tak tanie na początku 2002 r., kiedy waluta ta wchodziła do obiegu. Wczoraj kosztowało tylko 3,53 zł. W ciągu tygodnia euro staniało o 5 gr, czyli 1,3 proc., a w ciągu roku o 30 gr, czyli o ok. 8 proc.
– Umocnienie złotego to naturalna konsekwencja tego, że polska gospodarka się rozwija szybciej niż strefa euro. Poza tym dużą rolę odgrywają oczekiwania na podwyżki stóp procentowych – mówi główny ekonomista BPH Ryszard Petru. Już dzisiaj Rada Polityki Pieniężnej może podnieść koszt kredytu. A najpóźniej uczyni to w marcu.
W historii świata jeszcze żaden ekonomista nie wypracował dobrego sposobu na przewidywanie kursów walut. Ale większość ekspertów (choć nie wszyscy) twierdzi, że w tym roku złoty będzie jeszcze silniejszy. Prognozy na 2008 r. wahają się zwykle wokół 3,5 zł. – Chociaż złe informacje ze Stanów Zjednoczonych mogą sprawiać, że okresowo kurs euro będzie rósł do 3,6 zł – zastrzega Wolf-gang Ernst, analityk Raiffeisen Banku z Wiednia.
Taka perspektywa jednych przeraża, innych cieszy. Zadowoleni mogą być posiadacze kredytów walutowych. Ich zadłużenie się zmniejsza. Tyle że łączne zadłużenie Polaków w walutach zagranicznych wynosi niecałe 70 mld zł. A jest znacznie potężniejsza grupa, która nad umacniającym się złotym płacze. Są to eksporterzy. Wartość polskiego eksportu sięga 350 mld zł, co w stosunku do PKB stanowi ponad 30 proc. Aż za 80 proc. tej sumy odpowiada sprzedaż do krajów Unii Europejskiej. To jeden z silników napędzających polską gospodarkę. Czy mocny złoty może go osłabić?
Prezes Spółdzielni Mleczarskiej Mlekovita Dariusz Sapiński jest zrozpaczony. – Eksport do Unii Europejskiej staje się nieopłacalny. Coś trzeba z tym zrobić. Tak nie może być – mówi. Producenci wyrobów mleczarskich rzeczywiście są w bardzo trudnej sytuacji. Marże na ich produkty są bowiem bardzo niskie, co oznacza, że nie można przystosowywać się do zmiany kursu przez ich obniżanie.