Rada Polityki Pieniężnej podniosła koszt kredytu i zaostrzyła ton wypowiedzi. Główna stopa NBP od dziś wynosi 5,5 proc. wobec 5,25 proc. wcześniej. Komunikat RPP sugeruje, że to nie ostatni taki ruch. Jej członkowie wypowiadali się w zdecydowany sposób. – Rada nie chce, żeby popyt wewnętrzny był czynnikiem zwiększającym inflację – powiedział prof. Andrzej Sławiński. Z projekcji NBP wynika, że w tym roku inflacja będzie prawdopodobnie kształtowała się przedziale 3,6 – 4,7 proc.
Notowania kontraktów terminowych wskazują, że główna stopa NBP w ciągu pół roku wyniesie przynajmniej 6 proc. Wielu ekonomistów uważało do niedawna, że rynek przesadzał z oczekiwaniami na serię ostrych działań Rady. Ale teraz sytuacja wygląda inaczej. – Spodziewamy się kolejnej podwyżki w marcu o 0,25 pkt proc. i zakończenia cyklu podwyżek na poziomie 5,75 – 6 proc. – skomentowała Maja Goettig, ekonomista BPH. Z kolei Łukasz Tarnawa, główny ekonomista PKO BP, powiedział: – Jeszcze jedna podwyżka jest nieunikniona. Nie wykluczam, że dojdzie do kolejnej, ale będzie to zależało m.in. od stanu polskiej gospodarki.
Jaki jest koszt takiej podwyżki? Łączne zadłużenie gospodarstw i firm w złotych wynosi ponad 330 mld zł, a zatem podwyżka oprocentowania o 0,25 pkt proc. to ponad 800 mln zł dodatkowych odsetek rocznie. Chociaż to tylko ogólny szacunek, bo różne kredyty są oprocentowane na różnych zasadach.
Podwyżkami stóp procentowych najbardziej dotknięte są osoby posiadające kredyty hipoteczne oraz firmy. Kredyty dla tych podmiotów są najczęściej oparte na tzw. stawce WIBOR (koszt pieniądza na rynku międzybankowym), która reaguje na każdy ruch banku centralnego. Pod koniec grudnia średni koszt nowego kredytu hipotecznego wynosił 6,1 proc., a teraz jest to niemal 6,7 proc. I będzie dalej rósł. Nic dziwnego, że w ostatnich miesiącach Polacy chętniej wybierali kredyty we frankach, które nie drożeją.
W nieco innej sytuacji są osoby zaciągające kredyty gotówkowe, np. na zakup samochodu. Ich oprocentowanie nie zmieniło się w ostatnich miesiącach i wynosi ok. 20 proc. A to dlatego, że marże na tych kredytach już są bardzo wysokie, więc banki i tak dobrze na nich zarabiają.