Widać, że jest nieco lepiej. Ale na znaczącą poprawę kondycji branży trzeba jeszcze poczekać – uważa ekspert rynku hotelarskiego z firmy Horwath HTL Janusz Mitulski.
Na wczorajszej konferencji poświęconej inwestycjom hotelowym w Europie Środkowej podkreślano, że 2010 rok będzie bardzo trudny. Choć w Polsce branża lepiej niż w innych krajach przetrwała kryzys, hotele ciągle jeszcze odczuwają spadek liczby wynajmowanych pokoi. Jeszcze większym problemem jest redukcja organizowanych spotkań i konferencji. Dla hoteli cztero- i pięciogwiazdkowych to podstawowe źródło dochodów. Ponadto firmy przycięły wydatki delegacyjne. – Goście dużo mniej wydają na jedzenie czy dodatkowe usługi – podkreślał David Heijligers z zarządu Louvre Warimpex Development.
Ma się za to zwiększyć liczba inwestycji. Louvre Hotel uruchomi w tym roku co najmniej cztery budowy w największych miastach Polski. Dwa hotele buduje Cubus, sieć Garden Inn negocjuje sześć nowych lokalizacji. Wyraźnie widać, że banki stały się bardziej skłonne do udzielania kredytów: do tej pory był to jeden z głównych hamulców inwestycji. – Rynek polski ma bardzo duże perspektywy rozwoju, zwłaszcza w dużych miastach – podkreślił Daniel Bilak, partner w kijowskim biurze Cameron McKenna.
Co z wynikami finansowymi? W ubiegłym roku znaczna część hoteli znalazła się pod kreską. – Sektor dwu- i trzygwiazdkowych hoteli biznesowych ma się całkiem nieźle. Gorzej z hotelami cztero- i pięciogwiazdkowymi.
– Będą potrzebowały kilkunastu miesięcy, żeby znacząco poprawić kondycję – twierdzi Mitulski. Problemem są ceny pokoi, które są znacznie niższe od średniej europejskiej dla tego typu obiektów. Niedawno hotelarze zakończyli wykańczającą ich finansowo wojnę, w której 20- i 30-procentowymi upustami usiłowali podtrzymać słabnącą frekwencję gości. Z początkiem roku większość hoteli wstrzymała politykę takich obniżek. Teraz jednak problemem hoteli nastawionych na gości biznesowych może być stopniowo umacniający się złoty.