W Warszawie rozpoczęła się od mocnego tąpnięcia. Już na otwarciu WIG20 stracił ponad 4 proc., jednak dość szybko zaczął piąć się w górę, by ostatecznie zakończyć dzień na prawie dwuprocentowym plusie. Tak gwałtowna poranna przecena to wynik zamknięcia na giełdach azjatyckich, gdzie spadki po fatalnej sesji w poniedziałek, przybrały na sile.
Dość powiedzieć, że giełda w Hongkongu zakończyła dzień spadkiem indeksu Hang Seng o 8,3 proc. W Chinach i Indiach akcje średnio potaniały o 7 proc. Bank inwestycyjny UBS obniżył rekomendację dla rynków wschodzących (w tym koszyku obok państw azjatyckich znajduje się też Polska) z "przeważaj" do "neutralnie". Część ekonomistów ostrzega, że jeśli amerykańska gospodarkę faktycznie czeka kryzys to jego skutki Polska może odczuć w perspektywie kilku kwartałów. Nerwowo było też na parkietach europejskich.
Pomocną dłoń do inwestorów wyciągnął amerykański Fed, który niespodziewanie obniżył stopy procentowe o 75 punktów bazowych. Inwestorzy oczekiwali wprawdzie cięć, ale nie w takim rozmiarze. Taki krok ma pobudzić stojącą na skraju, a według wielu już będącą w fazie recesji gospodarką USA.
Giełdy amerykańskie rozpoczęły jednak dzień od mocnych spadków sięgających nawet 3 proc. To efekt nadrabiania zaległości w stosunku do innych rynków wynikających z poniedziałkowego święta w USA (giełdy nie pracowały).