Próba wypracowania wspólnego stanowiska w sprawie grup zawodowych, które mogłyby wcześniej przechodzić na emeryturę, trwa już od dziesięciu lat. Z końcem 2008 roku wygasają obecnie obowiązujące przepisy. Jeśli parlament nie przyjmie nowej ustawy o emeryturach pomostowych, nie będzie przepisów, na mocy których grupy obecnie uprzywilejowane mogłyby skorzystać z wcześniejszych świadczeń.
W ostatnich latach łączne wydatki na wcześniejsze emerytury i inne świadczenia dla osób przed 60. (kobiety) lub 65. (mężczyźni) rokiem życia sięgały 20 mld zł rocznie (z czego 15 mld kosztowały emerytury). Działo się tak m.in. dlatego, że liczba uprzywilejowanych osób sięgała 1,3 mln. Nowe przepisy ograniczają ją do około 270 tys. Szacuje się, że przez najbliższych dziesięć lat na pomostówki trzeba będzie wydawać maksymalnie miliard złotych rocznie (nie licząc emerytur górniczych, które kosztują ok. 3 mld zł).
Wśród stanowisk, które mają być objęte wcześniejszymi emeryturami, znalazły się te wykonywane w szczególnych warunkach determinowanych siłami natury i procesami technologicznymi. W sumie projekt wymienia 51 typów prac, rozszerzonych w toku końcowych ustaleń m.in. o tancerzy zawodowych, których taniec wiąże się z wysiłkiem fizycznym, mechaników lotniczych bezpośrednio potwierdzających bezpieczeństwo maszyn, Straż Ochrony Kolei, nauczycieli i wychowawców specjalnych ośrodków wychowawczych, personel medyczny zatrudniony w domach opieki dla psychicznie chorych, oddziałów psychiatrycznych i pracujących w warunkach ostrego dyżuru. Zrezygnowano też z zastrzeżenia, że uprawniony jest wyłącznie ten, kto urodził się przed 1968 rokiem.
Ale to i tak nie odpowiada oczekiwaniom związkowców. – Będziemy jeszcze negocjować – ostrzega Jan Guz, przewodniczący OPZZ. – Zależy nam zwłaszcza na tym, aby zabezpieczyć grupy zawodowe, które po zmianie przepisów z systemu wypadną.
Związki walczyły zwłaszcza o pozostawienie wśród uprawnionych m.in. kolejarzy i nauczycieli. – My nie eliminowaliśmy z listy zawodów dla samej eliminacji – zapewnia wiceminister pracy Agnieszka Chłoń-Domińczak. – Braliśmy pod uwagę wyłącznie kryteria medyczne.