Polska wprowadza nowy system rekompensat dla rybaków, by nie wypływali w morze. – To absurdalne, bo w morzu jest bardzo dużo dorszy, a my wprowadzamy system, by ich nie łowić. Tego nie ma w żadnym państwie nad Bałtykiem – dziwi się Grzegorz Hałubek, prezes Związku Rybaków Polskich. Ograniczenia polskich połowów chce Komisja Europejska, która przeznaczy na trzyletni program rekompensat 200 mln zł. O tym, które kutry będą łowić ryby, a które zostaną w porcie, decyduje losowanie. W tym roku w pierwszej grupie znalazło się 147 jednostek, właściciele 413 kutrów dostaną rekompensaty.
System, choć przez niektórych krytykowany, rybacy sami zatwierdzili i wynegocjowali stawki z Ministerstwem Rolnictwa. Sumy mogą budzić uznanie – na kuter, w zależności od jego wielkości, przypadnie 160 – 307 tys. zł. Bruksela chce gwarancji, że część pieniędzy otrzymają pracownicy kutrów. Dlatego ministerstwo jeszcze pracuje nad odpowiednim rozporządzeniem. – To są solidne pieniądze. Przez cztery miesiące jednostki muszą stać w porcie, potem przez sześć miesięcy mogą łowić wszystkie ryby oprócz dorsza – tłumaczy Zbigniew Karnicki z Morskiego Instytutu Rybackiego.
– Przy okazji połowów dorsze same wpadają do sieci. Nie będziemy więc mogli wypływać w morze cały rok. Rekompensaty powinny być większe – uważa Grzegorz Hałubek. Żądania wyższych odszkodowań są na razie nierealne, bo Polska nie może na ten cel wydać więcej niż 6 proc. funduszy dla rybołówstwa na lata 2007 – 2013. Ale zdaniem naczelnika Adam Sudyka z resortu rolnictwa problem sam się rozwiąże w przyszłości, bo część rybaków zrezygnuje z działalności. Za oddanie kutra na złom rybacy dostaną średnio 800 tys. zł. Tak duże pieniądze zachęciły rzesze – od 2004 r. zezłomowano w Polsce 439 jednostek.
Podobnie jak w przypadku rybołówstwa KE za mało konkurencyjny sektor uznała cukrownictwo. Tu rekompensaty są znacznie większe. – Pięć działających w Polsce spółek cukrowych dostanie 220 mln euro za całkowite zamknięcie ośmiu zakładów – mówi Marcin Mucha, dyrektor Stowarzyszenia Producentów Cukru.
Do zamknięcia zgłaszano nierzadko zakłady, które od kilku lat i tak nie pracowały – dla firmy jest to więc czysty zysk. Dla 27 tys. plantatorów, którzy zrezygnowali bądź ograniczyli uprawy buraków, przypadnie 87 mln euro. Ale nadal będą oni pobierali dopłaty buraczane – ok. 40 euro na hektar.