Pozornie wszystko jest proste – pięć województw, które najlepiej wykorzystują pomoc unijną, dostanie w 2010 roku dodatkowe pieniądze – łącznie 512 mln euro. Z tej puli najlepszy może zgarnąć nawet 170 mln euro. Dla mniejszych regionów to ogromne środki – w przypadku Opolszczyzny to ok. 40 proc. wszystkich unijnych pieniędzy, którymi województwo dysponuje w programie regionalnym. Premia pochodzić będzie z tzw. krajowej rezerwy funduszy strukturalnych.
– Nie chcemy oceniać efektu statystycznego, ale rzeczywiste, efektywne przekazanie pomocy unijnej do beneficjentów, w tym wypadku przedsiębiorców. Nasze stanowisko popiera Komisja Europejska – mówi „Rz” Krzysztof Hetman, wiceminister rozwoju regionalnego.
Spór na linii Ministerstwo Rozwoju Regionalnego – regiony, a także między samymi województwami, rozbija się przede wszystkim o pieniądze na inicjatywę Jeremie, czyli środki unijne na rzecz instytucji, które później udzielać będą pożyczek, gwarancji i poręczeń firmom w regionach.
Ministerstwo chce, by do wskaźnika wykorzystania funduszy UE uwzględniana była jedynie wartość pożyczek czy poręczeń faktycznie udzielonych już regionalnym firmom, a nie środki, które władze regionów przekazały instytucjom zarządzającym środkami.
Problem w tym, że szanse na to, by instrumenty ruszyły jeszcze w tym roku, są niewielkie. – Wybraliśmy już instytucję, która będzie zarządzać tymi środkami, ale czeka nas jeszcze praca nad szczegółowymi procedurami. Wsparcie ruszy najwcześniej pod koniec roku – wyjaśnia Leszek Wojtasiak, wicemarszałek Wielkopolski, która na Jeremie przeznaczyła 90 mln euro. Na podobnym etapie jest uruchomienie pomocy w czterech innych regionach: Dolny Śląsk (99 mln euro), Łódzkie (ok. 46,6 mln euro), Pomorze (ok. 68,8 mln euro) i Zachodniopomorskie (ok. 65 mln euro). Jeśli MRR przyjmie proponowaną metodologię, dwa z nich – Łódzkie i Zachodniopomorskie – mogą stracić szansę na premię.