Zamiast na inwestycje i budowę autostrad środki z Unii Europejskiej idą na pensje budżetówki, wypłatę rent, emerytur i innych świadczeń oraz zakupy i opłaty rachunków.
– To oszustwo – twierdzi profesor Andrzej Wernik z Akademii Finansów. – Minister finansów manipuluje pieniędzmi z Unii Europejskiej i zapisuje w budżecie kwoty, jakich może się co najwyżej spodziewać.
Tylko w maju i czerwcu dochody budżetu państwa wzrosły z tego tytułu o 13 mld zł. Gdyby minister finansów nie zastosował takiego wybiegu, deficyt budżetowy już dawno przekroczyłby zapisany w obowiązującej wciąż ustawie budżetowej poziom 18,2 mld zł. – Zastosowanie przez ministra Jacka Rostowskiego unijnych standardów liczenia deficytu oznaczałoby, że dziura w kasie państwa już teraz przekracza 30 mld zł – wylicza Mirosław Gronicki, były minister finansów i jednocześnie członek sztabu antykryzysowego „Rzeczpospolitej”.
Ministerstwo Finansów nie udzieliło nam wczoraj komentarza w tej sprawie.
Główną przyczyną wykorzystania unijnych euro na bieżące wydatki są spowodowane gospodarczym spowolnieniem niższe wpływy z podatków. Pieniądze z Brukseli poprawiły kondycję budżetu – wszystkie dochody na koniec półrocza wyniosły 134,3 mld zł, czyli o 6,7 mld zł więcej niż na koniec czerwca 2008 r.