– Zdecydowaliśmy, że we wrześniowym konkursie o dotacje na najbardziej innowacyjne inwestycje będą mogły brać udział tylko małe i średnie przedsiębiorstwa – powiedział wczoraj „Rz” Jarosław Pawłowski, wiceminister rozwoju regionalnego.
Skąd ta niekorzystna dla dużych przedsiębiorców decyzja? Jak szacuje resort rozwoju, do firm z sektora MŚP trafiło tylko 60 proc. z puli dostępnej w dotychczasowych dwóch konkursach, a do dużych 40 proc. Tymczasem według ustalonego z Komisją Europejską parytetu podział powinien wynosić 30 do 70. – 10 punktów procentowych wydaje się niewielką różnicą. Jednak, by przywrócić równowagę, trzeba dołożyć małym i średnim podmiotom 1,4 mld zł – wyjaśnia minister. Tymczasem w budżecie dotacji na najnowocześniejsze inwestycje (działanie 4.4 programu „Innowacyjna gospodarka”) zostało tylko 1,2 mld zł.
Kolejna zmiana w nadchodzącym konkursie to kwota rozdzielanych dotacji. Zamiast uruchomienia planowanych ok. 900 mln zł do podziału będzie ok. 700 mln zł. Konkurs ma zostać ogłoszony 31 sierpnia.
Wykluczenie dużych firm z najbliższego (i prawdopodobnie następnego) naboru wniosków budzi różne reakcje. Mniejsze podmioty się cieszą. – Ci więksi dysponują większym kapitałem, ciężko nam z nimi konkurować – mówi „Rz” Aleksandra Gałczyńska ze średniej wielkości (zatrudnienie poniżej 250 osób) spółki Anwis produkującej żaluzje i rolety.
Duże przedsiębiorstwa zadowolone być nie mogą. Wiele z nich przygotowywało się do aplikowania już od dawna, a innych źródeł dotacji dla nich nie ma.