Polska przedstawiła wczoraj swoje stanowisko w najważniejszej dziś w Unii sprawie reformie zarządzania gospodarczego. Uważamy, że Unia Europejska nie powinna zabierać funduszy strukturalnych krajom, które nie wypełniają kryteriów z Maastricht, a debata o zmianach musi się toczyć wśród wszystkich państw UE, a nie tylko tych ze strefy euro. Polski rząd popiera pomysł większej kontroli nad projektami budżetów państw członkowskich ze strony Brukseli.
Wśród naszych pomysłów pojawił się też postulat większej kontroli stanu ogólnego zadłużenia. Do tej pory Komisja większą uwagę zwracała na deficyt, pokazujący tylko bieżący niedobór. Teraz ma upominać kraj za zbyt wysoki dług. Warszawa proponuje też, podobnie jak Berlin, aby kraje członkowskie wpisywały do swojego prawa narodowego limity fiskalne. Poza tym minister finansów będzie przekonywał swoich unijnych kolegów do uwzględniania reformy emerytalnej w ewentualnej ocenie sytuacji fiskalnej kraju. Polski deficyt pokazuje zobowiązania wobec przyszłych emerytów, podczas gdy statystyki państw bez prywatnego sektora funduszy emerytalnych nie uwzględniają tej sumy.
– Na pewno Polska powinna wpłynąć na to, by koszty reformy emerytalnej były uwzględniane w ocenie sytuacji fiskalnej kraju, bo koszty starzenia się społeczeństw są coraz większe i mają coraz poważniejszy wpływ na budżety i finanse publiczne. Jesteśmy absolutnym prymusem, jedynym krajem, gdzie nie narasta dług ukryty z tego powodu – uważa Krzysztof Rybiński, ekonomista, prof. SGH. – To postulat dobry dla nas i dla wspólnoty. Ale już propozycja, by nie zabierać części funduszy jako sankcje za nieprzestrzeganie wspólnotowych uzgodnień jest w interesie Polski, ale służy osłabieniu pozycji Unii jako całości.
– Polski rząd, akcentując konieczność zmniejszenia długu publicznego oraz wprowadzenia do narodowych ustaw limitów fiskalnych, pokazuje, jaką politykę sam zamierza stosować. Chce należeć do państw stabilnych i nie zamierza – jak rozumiem – zmieniać zasad ani wysokości progów ostrożnościowych – dodaje prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC.
Pierwszym krajem, który przedstawił swój pomysł na reformę Unii, były Niemcy. Minister finansów Wolfgang Schauble zaproponował dwa tygodnie temu zaostrzenie kontroli i stworzenia realnych sankcji, sięgających nawet czasowego zawieszenia prawa głosu kraju łamiącego reguły budżetowe. Berlin chce też opracowania mechanizmu ratowania kraju przez wprowadzenie przymusowego zarządu na wypadek, gdy nie jest on w stanie regulować swoich zobowiązań i nie przeprowadza obiecanych reform. Z kolei Wielka Brytania dystansuje się od całej dyskusji. – Te propozycje nie mogą dotyczyć krajów, które utrzymują swoje narodowe waluty. A nasz kraj zachowa swoją walutę – powiedział William Hague, brytyjski minister spraw zagranicznych.