Oznaczałoby to katastrofę nie tylko dla rządu, ale i całej gospodarki, „prawdopodobnie groźniejszą w skutkach niż efekty kryzysu finansowego z lat 2008 i 2009” – ostrzegł w minionym tygodniu amerykańskich kongresmenów sekretarz skarbu USA Timothy Geithner.
Bez podwyższonego limitu zadłużenia rząd Baracka Obamy musiałby albo radykalnie podnieść podatki, albo mocno zacisnąć pasa, zlikwidować część instytucji, zmniejszyć zasiłki socjalne i inne wypłaty z budżetu. W skrajnym wypadku zabrakłoby mu zaś pieniędzy na spłatę odsetek od obligacji .
Geithner zwrócił się do Kongresu, bo to właśnie w gestii amerykańskich ustawodawców leży ustalanie limitu długu publicznego. W ciągu minionej dekady podnosili go dziesięciokrotnie – po raz ostatni w lutym zeszłego roku. Limit powędrował wtedy w górę o 1,9 bln dol., do blisko 14,3 bln dol.
[wyimek]11 procent PKB przekroczył dług publiczny USA w roku fiskalnym 2010[/wyimek]
Na koniec zeszłego roku całkowity dług USA sięgnął natomiast minimalnie ponad 14 bln dol. Z wyliczeń rządu wynika, że powyżej progu może się znaleźć już nawet 31 marca.