– W przypadku niektórych produktów huty od początku zimy podniosły ceny przynajmniej o kilkanaście procent. Dystrybutorzy pełnią rolę bufora między hutami a odbiorcami finalnymi, starają się więc złagodzić wzrost cen i rozłożyć go nieco w czasie – mówi Robert Wojdyna, prezes Polskiej Unii Dystrybutorów Stali, organizacji zrzeszającej blisko 100 hurtowników.

Jego zdaniem, na podstawie informacji płynących z hut, tempo wzrostu cen stali można oceniać na równie gwałtowne jak w I połowie ubiegłego roku. Mogą one przekroczyć rekordowe poziomy z hossy w 2008 roku. Czeka więc nas podwyżka rzędu 30 – 40 proc. – Trudno powiedzieć, na ile zapowiadane podwyżki to spekulacja i chęć zysku ze względu na spodziewany wzrost koniunktury, a na ile konieczność wynikająca z rosnących kosztów materiałów używanych w produkcji stali: rudy żelaza, złomu czy węgla koksującego. W hutach widać jednak determinację, są gotowe nawet zmniejszyć podaż, ale na obniżkę cen się nie zgodzą – twierdzi Wojdyna.

Prezes oczekuje w tym roku wzrostu zużycia stali o 8 – 10 proc. Głównym odbiorcą będzie sektor związany z inwestycjami infrastrukturalnymi. – Część wykonawców może mieć problemy z rentownością, jeśli ceny stali skalkulowała na potrzeby umów na niskim poziomie. Jeśli chodzi o budownictwo mieszkaniowe, ten segment rozkręca się powoli, głównie w dużych miastach. Podwyżki cen stali nie powinny mocno przełożyć się na ceny lokali, ponieważ przy tego typu przedsięwzięciach stal ma najwyżej 20-proc. udział w kosztach – podsumowuje Wojdyna. Na warszawskiej giełdzie notowanych jest czterech hurtowników: Konsorcjum Stali, Drozapol, Stalprofil i Stalprodukt.